Witajcie!
No więc... Hmm. Postanowiłam Wam
"wynagrodzić" tę moją dość długą nieobecność i popisać się swoimi
marnymi zdolnościami pisarskimi
(skądże, wcale nie dodaję tego, by powiększyć
sobie liczbę wyświetleń, skąd ten domysł?).
Anyway... Już nawet nie liczę na
komentarze motywujące, nie musicie też pisać, jak bardzo wnerwia was, że tu
wróciłam, żeby was męczyć xd, nie musicie nawet tego czytać.
Po prostu chciałabym, żeby ktoś to
skomentował, abym wiedziała, że ktoś tu kiedyś zajrzał na tego bloga i nie jest
on ostatnim gównem w sieci (choć pewnie jest :P).
_____________________________________________________________
Wstrzymałam oddech, gdy ciemnozielony samochód nieznanej mi jeszcze marki zaparkował niedaleko. Uff, to nie jest jeszcze moja kolej. Lana, ubrana w zbyt krótką jak na mnie spódniczkę, zgrabnie podeszła i zajęła miejsce pasażera, po czym auto zapaliło silnik i odjechało z piskiem opon. Zarejestrowałam tylko kątem okazałego blondyna wyglądającego zza szyby, widocznie starszego (aż nazbyt!) od siedemnastoletniej Lany. Nie wiem, dlaczego wybrał sobie tak młodą dziewczynę, pewnie ciągnie go do takich, bo mają mu przypomnieć młodość czy coś w tym stylu. Westchnęłam i obejrzałam się za siebie. Ulicą jechała czarna Skoda, a ja modliłam się, żeby to nie był mój klient. Błagam, nie zatrzymuj się koło mnie! Chwilę później Skoda zatrzymała się tuż koło mnie. Wzięłam głęboki oddech, niezdolna do podejścia. Nie miałam w sobie tyle odwagi, co inne dziewczyny. Starałam się grać na czas ignorując ją, mimo, iż wiedziałam, że to nie pomoże. Po kilku minutach szyba w aucie opuściła się, a zza niej wychyliła się wielka, nieogolona głowa.
- Britney, nieprawdaż?- skinął na mnie. Nie znałam go. Moi klienci... No cóż, nie utrzymywali się zbyt długo. Nie to, żebym była słaba czy coś z tych rzeczy- to po prostu nie było zbyt tanie. W tym zawodzie, znanym powszechnie jako striptiz, klienci rzadko utrzymywali się u kogokolwiek, bo większość ludzi chciała zaszaleć raz, dwa, ewentualnie trzy razy i sobie odpuszczali- takie tam jednorazowe przygody. Ci, których to była rutyna, rzadko zagrzewali miejsce, bo lubili nowe wrażenia. No albo kończyła im się kasa. Za jeden pokaz płaciło się ogromne pieniądze, ale z czegoś my, striptizerzy, musieliśmy żyć, czyż nie? Szczerze, nienawidziłam tej roboty i miałam ochotę ją rzucić, ale gdybym miała jakiś wybór, już dawno by mnie tu nie było. Miałam 19 lat, nie ukończoną szkołę i zero ambicji, moja mama to pijaczka, jakich mało, a tatę poniosło Bóg wie gdzie, rodzeństwa nie miałam, więc po prostu zwiałam z domu. Nie mogłam wytrzymać tej presji, a ponieważ byłam zbyt leniwa i miałam poważniejsze problemy (jak opłacanie mojego marnego mieszkanka w bloku), szkołę zepchnęłam na boczny tor. I teraz musiałam jeździć z jakimiś staruchami do domu, pozwalać im się dotykać i dostawać za to szmal, ale sama byłam sobie winna. Spojrzałam krzywo w stronę brodatego mężczyzny i ruszyłam powoli w jego stronę.
- Pospiesz się, maleńka, nie mam całej nocy.
Przyśpieszyłam kroku. Czym prędzej zajęłam miejsce pasażera i odjechaliśmy.
- To co, maleńka, zabawimy się? Hmm?
- Mam imię- warknęłam.
- Radzę ci być milsza, jeśli chcesz zarobić kasę. Z tego, co wiem, takie pomruki nie znajdują pracy na długo.
Miał trochę racji. Lana była młoda i kipiała energią, sama też się tak przykładałam, gdy byłam w jej wieku, bo jeszcze nie wiedziałam. Nie traktowałam tej pracy na serio.
- Pracuję tu już 2 pieprzone lata, więc nie dawaj mi wskazówek, ok?
Facet, którego imienia jeszcze nie poznałam, zatrzymał się w poprzek drogi.
- Co robisz?- pisnęłam poirytowana.
- Hej, dziecino, chciałbym zawrzeć układ.
- Mówiłam już, że mam imię.
- Okey, Britney. Posłuchaj. Ty będziesz miła i będziesz wykonywała moje polecenia, a ja nie odwiozę cię zaraz tam, skąd cię zabrałem i nie wymienię na inną.
- Nie mógłbyś- odpowiedziałam z pewnością, choć w środku się zaniepokoiłam.
- Haha, oczywiście, że mógłbym- uśmiechnął się triumfalnie. Na pewno znajdzie się jakaś dziewucha, która za podwojoną stawkę…
- Ok- przerwałam mu.- Czego chcesz?
- Przede wszystkim, skarbie, nie tym tonem. Masz mówić przesłodzonym głosikiem jak te cukierkowe lale i mi schlebiać.
- Dobrze, tak lepiej?- przesadzenie w moim głosie mówiło samo za siebie.
- Idealnie. Po drugie…-zaczął facet.
- Przepraszam, że przerywam, ale mogę chociaż prosić o podanie twojego imienia? Chciałabym przestać wyobrażać cię sobie jako faceta którego imienia nie znam.
- Bezczelna. Mmm, takie lubię. Otóż…Jestem Malik. Zayn Malik. Może moje nazwisko coś ci podpowiada.
Dobra. Słyszałam o nim, dlatego też trochę się przeraziłam. Gościu słynął z niezłego szmalu, niedbalstwa i aroganckiego zachowania. A raczej jego ojciec, który posiadał dość dużą firmę i od jego decyzji zależało praktycznie wszystko. Dostawał wszystko, co chciał. Choć podejrzewam, że ten tu odziedziczył jego cechy.
- Dobrze, panie Malik. Uprzedzam, nie będę mówiła tym przesłodzonym głosikiem, to zużywa zbyt dużo energii ludzkiej, a jeśli pan chce zobaczyć niezapomniany pokaz…
- Wolałbym, żebyś nie zwracała się do mnie per „pan”. Czuję się staro- przerwał mi.
- A tak nie jest?- zakpiłam. Cóż, nic nie mogłam poradzić na swoje aroganckie zachowanie, taka już byłam.
- Wyobraź sobie Britney, że nie. Zdziwiona? Wygląd to nie wszystko. Nie mam nawet 25, a nawet sporo mi do nich brakuje.
- W takim razie ile masz?
- Oo, widzę, że pogłębiamy naszą znajomość. Zanim jednak wdam się w te… ekhem… stosunki z tobą, pozwól, że zjadę z drogi. Ustawił się za nami już niezły sznur samochodów, nie chcesz chyba, żebyśmy mieli pościg?
- Ugh- przytaknęłam, wciąż z zaciśniętymi zębami. Ten pospiesznie wykonał odpowiedni manewr i ruszył dalej.
- Tak więc, co mówiłaś?- zagadnął.
- Nic.
- Serio? Może tak zejdźmy trochę z tym tonem, ok? Nie odpowiada mi on.
- Ty też mi nie odpowiadasz- syknęłam. Miałam już wszystko kompletnie gdzieś, mogłam tej nocy nawet spać na klatce schodowej, gdyby mnie wyrzucili z mieszkania za niezapłacony czynsz, ale nie wytrzymam sekundy dłużej z tym człowiekiem.
- Oh, doprawdy? A to- wyciągnął banknot, którego nominał był znacznie większy, niż standardowa cena wynajęcia dziewczyny na jedną noc- też ci nie odpowiada?
Zrobiłam zszokowane oczy. Za taką kasę mogłabym opłacić mieszkanie za cały tydzień i spokojnie wystarczyłoby na moje skromnie jedzeniowe wymagania. Nie pracować przez tydzień…?
- Wow- udało mi się tylko wykrztusić.
- Może być twój. Jeśli tylko trochę się postarasz.
W tej minucie właśnie postanowiłam. Choćbym nie wiem co miała zrobić, zdobędę ten banknot. Nawet jeśli to będzie oznaczało spędzenie całej nocy… z nim.
___________________________________________________________________
Tak więc part I owego imagina
zakończony… Jeśli chcecie jakimś cudem kolejną, dajcie znać. Chciałabym, żeby
ktoś z was pozostawił chociaż durny uśmieszek w komentarzu bądź jakąkolwiek
inną minkę, żeby dać mi znać, że tu był.
Do następnego posta (mam nadzieję J)!
ILY,
Agawa♥ xx