Witajcie!
Woawoa możecie już mnie zabić za brak postów :c. I przybywam ze złymi wiadomościami:
Kolejny głupi post. Ekstra imagin dla tych, którzy i tak popełnią samobójstwo,
Kolejny głupi post. Ekstra imagin dla tych, którzy i tak popełnią samobójstwo,
więc bez znaczenia dla nich, czy to przeczytają, czy nie, bo i tak po tym zginą.
Haha, nie czytajcie tego opisu, to tylko rozhisteryzowana głupia historyjka, która
pokazuje, jak bardzo mi odwala xD
ŁOOOOOO ENJOY!
I PLOSIE O KOMY ♥
Ten imagin dedykuję 2 osobom,
które mnie natchniły do napisania tego imagina (haha pewnie nawet nie wiecie
kiedy i co powiedziałyście- i nigdy się nie dowiecie) = +Paulinie Leńskiej i
+Lenie Malik, która I hope than tego
nie czyta, bo jej zabroniłam (jeśli to czytasz to jesteś martwa- szlaban na
sytuację do końca miesiąca i na trzydniówce też nie będzie!). Dziękuję wam, dziewczyny!
„ Miłość zwycięży wszystko”,
czyli kolejny badziewny imagin na bloga z Niallem Horanem w roli główne
(smutaśny).
Wbiegłem do domu ze łzami w oczach. To już drugi raz, kiedy
ta uwodzicielska jędza mnie zbezcześciła! Skuliłem się na łóżku i zacząłem
szlochać jak małe dziecko. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić! Poszedłem do
łazienki, żeby obmyć twarz i wtedy zauważyłem ją. Moją małą, metalową
przyjaciółkę- żyletkę. A ponieważ już nie chciało mi się żyć, myśl, że mógłbym
sobie odebrać życie, napełniła mnie satysfakcją. Na początku nie chciałem
jednak się zabić. Pomyślałem, że najpierw zadam sobie ból. Tak ciężki i wielki,
że zagłuszyłby wołanie mojego serca. Od dziecka jestem bardzo wiarygodny i
ufny. I po prostu szalałem za Victorią! Oddałem jej całe swoje serce, ufając
jej. Ono jest takie delikatne, łatwo je skrzywdzić, ale kiedy już kogoś
pokocha… To miłość na całe życie. Dlatego tak łatwo mnie wykorzystać i
doprowadzić do łez. I teraz, kiedy już je komuś oddałem, kiedy Victoria skradła
mi je na zawsze, dla mnie już nie ma tu miejsca. Ona po prostu je zmięła i
wrzuciła do kosza tak, jakby moje serce było śmieciem! Płacząc i myśląc te
słowa, ciąłem się po wewnętrznej stronie ręki. Czułem, jak krew wypływa
stamtąd, rozpływając się po mojej ręce i czułem ogromny ból, taki, jakiego nie
doświadczyłem. Miałem zamiar wyryć sobie fragment swojej solówki z piosenki
Little Things- „You'll never love yourself half as much as I love you.” (tłumaczenie.- Nigdy nie
będziesz kochać siebie choć w połowie tak mocno, jak ja kocham ciebie),
ale już po wycięciu sobie słowa You nie
mogłem wytrzymać. Piekło mnie tak mocno, że teraz ryczałem już z bólu, nie z
tęsknoty czy sponiewierania. Dobrze, więc na dzisiaj wystarczy. Ukojony
poszedłem spać. I nic mi się nie śniło. Myślałem, że już się uspokoiłem, że to
już koniec i na zawsze pozostanę z „You” na wewnętrznej stronie ręki. Gdy przyszedłem do szkoły
następnego dnia, Victoria powitała mnie z uśmiechem.
- Hej, kotku!
- Nie jestem twoim kotkiem. Daj mi święty spokój!
- Dobrze, w takim razie papużko- zakryła mi oczy dłońmi i
szepnęła uwodzicielsko.- Masz dzisiaj ochotę na cudowne spotkanie w Nandos?
Ugh. Znowu mnie
uwodzisz, tak? Nie dam ci się, tym razem wygram!
- Zapomnij! Nie chcę z tobą rozmawiać!- krzyknąłem w
przypływie gniewu.
- Papużko, ale o co ty się tak pieklisz? Czy ja coś
zrobiłam?- zapytała ze słodką i niewinną miną.
- NIE, wszystko w porządku! Oprócz tego, że strasznie mnie
wykorzystałaś, to tak, wszystko ok!
- Ty nadal rozpamiętujesz to, co było wczoraj? Zapomnij o
tym, to było tylko niewinne kłamstewko!
- Niewinne kłamstewko, które mnie miało zrujnować?
- Oj no już nie złość się. Przepraszam. To już nie powtórzy,
obiecuję. A teraz nie patrz wstecz, tylko naprzód!- zakończyła, całując mnie w
usta. Odwzajemniłem pocałunek. Och, muszę jej wybaczyć! Ona tak nieziemsko
całuje! A zresztą, ona ma rację. Jeśli nasz związek miałby się rozpaść przez
jakieś niewinne kłamstewko, to to nie byłby prawdziwy związek! Zresztą
obowiązuje zasada Live While We’re Young, co nie?
- Spoko, wybaczam ci, słoneczko- powiedziałem, a ona
zachichotała.
- Pójdziemy do kina?- zapytała niewinnym głosikiem.
- Mhm, dla ciebie wszystko, koteczku.
***
Przyszedł wieczór i odprowadziłem Victorię przed dom.
Pocałowałem ją na dobranoc, ale wtedy przyszedł ten typek i objął moją ukochaną
w talii.
- Ej!- krzyknąłem oburzony.- Ona jest moja, spadaj pedofilu!
- Haha, tylko nie pedofilu! To MOJA dziewczyna, byłem
pierwszy.
- Nie rozśmieszaj mnie! Spadaj stąd albo ci przywalę!-
zacząłem walecznie.
- Spróbuj! Victoria, kochanie, kim jest ten typ?
- Ach, nikt taki. Nawinął mi się i poszłam z nim do kina. To
wszystko.
AU! Zabolało. A więc to tak: Najpierw mnie wykorzystuje,
potem błaga o przebaczenie i randkę w kinie, a na koniec wyrzeka się mnie? Łzy
mi napłynęły do oczu, więc się odwróciłem, żeby to ukryć.
- No dalej, walcz jak jesteś taki mądry! No walcz, gamoniu!-
zakrzykiwał ciemny brunet. Nie zareagowałem na jego hasła: byłem zbyt
zrozpaczony zdradą Victorii. Stałem tylko i starałem się za wszelką cenę nie
rozpłakać. Wtedy poczułem ogromny ból, który zwalił mnie z nóg i uderzyłem
głową w beton. Poczułem, jak mi się rozcina skóra i zaczyna lecieć krew. Gdzieś
w tle były jeszcze jakieś krzyki, ale ja już odpływałem…
***
Obudziłem się gdzieś po południu. Głowa mi strasznie
pulsowała. Ledwo się podniosłem i rozejrzałem się wokół. Nigdy tu jeszcze nie
byłem. Pokój był nawet miły dla oka. Wszędzie, prawie każdy skrawek ściany
zajmowały plakaty z One Direction, nasze wydane książki stały ułożone na
półkach, dywan z flagą Wielkiej Brytanii był rozłożony na podłodze. Ale
najbardziej zakłopotał mnie fakt wyglądu pościeli. Leżałem pod kołdrą ze
zdjęciami One Direction! To trochę dziwne… Tak leżeć w pościeli ze sobą samym i
patrzeć na swoje zdjęcia, których jest tu pełno. To trochę… Dziwne uczucie, ale
ok. Ta dziewczyna musi naprawdę mieć manię na naszym punkcie! Dotknąłem głowy i
okazało się, że w miejscu rozcięcia mam bandaż. Wtedy do pokoju weszła ONA.
Była nawet ładna i pięknie się uśmiechała. Weszła z tacą i postawiła ją przede
mną. Popatrzyłem na to i aż ślinka mi pociekła- taca była zastawiona różnymi
rodzajami żarcia, od skromnej szyneczki do Lassagne, kończąc na pizzy i kawie
obok.
- Woow, dziękuję- uśmiechnąłem się.
- Nie ma za co. Wcinaj!- zachęciła. Gdy zacząłem się
objadać, usiadła niedaleko i zaczęła mi się przyglądać.
- Eee… Czemu tak się gapisz? Jestem brudny?- zapytałem.
- Nie- zaśmiała się.- Ślicznie wyglądasz. A no tak!
Zapomniałabym! Ja jestem [T.I.].
- Aha, miło mi, [T.I.]. Przedstawiłbym się, ale sądząc po
twoich plakatach i w ogóle, to chyba nie muszę…
- Sorry- zaczerwieniła się.- Nie zdążyłam pościągać.
- Nie, spoko, odpowiada mi własne towarzystwo… W ogóle jak
ja się tutaj znalazłem?
- Bo ja… ten… znalazłam cię na ulicy. Krwawiłeś mocno, bo
jakiś gościu cię walnął. Ukryłam się i gdy poszedł, zabrałam cię do siebie. Nie
bądź zły, nie mogłam cię tak zostawić.
- Ja mam być zły za to, że uratowałaś mi życie? Jesteś…
niezastąpiona, do końca życia będę ci wdzięczny! Mam tylko jedno pytanko: jak
ty mnie tu przyniosłaś? Ja do lekkich nie należę!
- Ach, bo mój starszy brat mi pomógł. Zadzwoniłam po niego.
- Dziękuję- wyszeptałem.- Nie wiem, co mogę zrobić, by ci to
wynagrodzić.
Dziewczyna
najwyraźniej miała jakieś życzenie, ale bała się go wypowiedzieć. Nie mam
pojęcia, dlaczego, ale się bała.
- Wystarczy, że jesteś tutaj- szepnęła w końcu. Zaczęliśmy
się do siebie przybliżać, z każdą chwilą dzieliło nas coraz mniej centymetrów.
Gdy już myślałem, że pocałuję te różowe usteczka, drzwi się otworzyły.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni na dwa końce łóżka. W drzwiach stał wysoki
mężczyzna.
- Hej, jestem Mike- przywitał się ze mną. Domyśliłem się, że
to brat [T.I.]- podobieństwo było uderzające.
- Hej, ja Niall.
- Wiem, moja siostra gada o tobie caaałymi dniami. To się
robi nudne- [T.I.] zrobiła się cała czerwona i odwróciła głowę.- Chciałem tylko
spytać, że nie potrzebujesz jeszcze, żebym cię gdzieś przeniósł, czy nie
chciałbyś odpoczywać w domu. Ja cię oczywiście nie wyganiam, tylko pytam.
Spokojnie możesz też być tutaj, o ile moja sis się zgodzi.
Wtedy właśnie
zdałem sobie sprawę, że jestem uciążeniem. Że jestem jakimś obcym człowiekiem w
ich domu i pewnie zajmuję im czas i miejsce. No, i jedzenie, oczywiście.
- To jaa…ee… Ja już chyba pójdę… I nie musisz mnie
przenosić, poradzę sobie. Nie chcę robić problemu…
- No co ty, Niall! Nie robisz żadnego problemu!- klepnął
mnie po plecach.- Serio, ja cię przeniosę, jeśli chcesz.
Wtedy spojrzałem na [T.I.]. W jej oczach widać było ogromny
smutek. Nie chciałem ranić kogokolwiek, tym bardziej dziewczyny, która mnie
uratowała.
- [T.I.]? Czemu jesteś taka smutna?
- Co? Ja nie jestem smutna- próbowała się uśmiechnąć, ale
coś jej nie wyszło.
- [T.I.]? Proszę, powiedz mi…
- To ja zostawię was samych- odrzekł Mike i wyszedł z
pokoju.
- Bo ja myślałam, że…
- Że co?
- Niee, to zabrzmi egoistycznie.
- No i co z tego? No proooszę- popatrzyłem na nią
paczadełkami.
- No dobrze- westchnęła.- Wiem, że masz pracę, przyjaciół i
fanki na głowie, ale miałam nadzieję, że zostaniesz dłużej…
- A chcesz?
- No baaa! Oczywiście! To moje marzenie!
- A na pewno nie będę przeszkadzał? Nie chcę być uciążeniem…
- Haha, dobre- puknęła mnie lekko w ramię.- Nialler,
zapamiętaj to sobie- ZAWSZE jesteś i będziesz mile widziany w moim domu. To
jak, zostaniesz?
- No dobrze- uśmiechnąłem się zadowolony.- Co będziemy
robić?
- Pokażę ci coś- wyszła, a gdy wróciła do pokoju, w ręce
trzymała 2 breloczki w kształcie koniczynki wielkości dłoni.
- Proszę, to dla ciebie. Nigdy nie będziesz się nudził, bo
zawsze możesz robić nowe…
Otworzyłem breloczek- koniczynkę. W środku znajdował się
mały pen dotykowy i ekranik. Można było coś na nim narysować, napisać, a potem
zapisać pracę i robić nową. Cudo.
- Wooow, [T.I.], dziękuję! To jest… Niebywałe! Pewnie
kosztowało fortunę! Nie musiałaś!
- Mój tata takie robił… Więc nie zakupiłam tego z własnej
kieszeni, nie obawiaj się.
- Robił? To już nie robi? Czemu?
- Bo on… nie żyje- szepnęła, a łzy zaczęły spływać po jej
policzkach. Odwróciła głowę, żebym nie widział.
- Przepraszam… Nie wiedziałem… Nie płacz…- nie umiałem
dobrać słow.
- To nie twoja wina, nie mogłeś wiedzieć- rzekła, wycierając
twarz.- Przynieść ci coś do jedzenia?
- Przecież dopiero co jadłem!
- Wiem, ale założę się, że jesteś głodny?
- Właściwie, to masz rację.
- Co to jest?- zapytała, gdy podniosłem rękę do góry, a
rękaw zsunął się w dół.
- To nic takiego- zakryłem szybko słowo You
mankietem. Bałem się, że odkryje prawdę.
- Jak to nic takiego! Niall, czy ty się tniesz?
- Pogięło cię? Niby z jakiego powodu mam się ciąć? Daj
spokój, to pewnie ten koleś, co mnie pobił mi to wygrawerował! Świetnie, do
końca życia będę chodził z blizną!- grałem najlepiej, jak umiałem.
- Ale jesteś pewien?- zapytała zaniepokojona.
- Tak- odpowiedziałem krótko, kłamiąc dalej.
- W takim razie pójdę zrobić ci to jedzenie.
***
Mimo bandaża na głowie zdecydowałem, że pójdę do szkoły. Tego
samego dnia odkryłem też, że [T.I.] chodzi do tej samej klasy, co ja. Dziwne,
ale nie zauważyłem tego wcześniej. Od razu podeszła do mnie Victoria. To
dziwne, ale wydawała się skruszona.
- Niall? Przepraszam, jestem okropną idiotką. Wiem, że nigdy
mi nie wybaczysz, ale chciałam powiedzieć… Przepraszam.
- Teraz, to przepraszasz, tak? A przedwczoraj wieczorem to
co było?
- Oh, Niall! Ja byłam pijana! Ten gościu stawił mi drinka i
ani się obejrzałam, a wypiłam 2 flaszki! Nie wiedziałam co mówię, na serio! Już
nigdy się do niego nie odezwę, słowo!
To zmienia postać
rzeczy. Jeśli była pijana, to by wiele wyjaśniało. Hmmm….?
- To jak, wybaczysz? Skarbku mój, ja cię nie mogę stracić!-
zaczęła płakać. Słowo, że nigdy nie widziałem płaczącej Viki. Zmiękło mi serce/
- Dobrze, ale to ostatni raz! A teraz chodź, przytul się i
już się nie smutaj!- zadecydowałem. Viki zaczęła mne całować i wtedy porzuciłem
wszystkie skrupuły dotyczące mojej decyzji. Chcę ją mieć! Ona moja tu i teraz,
i nikt mi jej nie odbierze!
***
Kota sąsiadów nie zdziwiło to, że znowu wpadłem do domu i od
razu poleciałem do góry. Cały zapłakany chwyciłem swoją srebrną przyjaciółkę
żyletkę i zacząłem się ciachać.
*Ona mnie zraniła*-
‘ll
* ten chłopak ją
pocałował*- never
* znowu mnie oszukała*-
love
* nazwała mnie draniem
i małolatem, niegodnym bycia razem z nią*- to zasługiwało na przynajmniej yourself
* obiecała być moja do
końca życia, a wszystko się sypie*- half
W ten właśnie sposób, ubolewając, wygrawerowałem coś, co razem z You
stanowiło logiczne You’ll never love yourself half .
Tak oto powoli powstawało piękne zdanie mojego życia, które oznaczało jego
koniec.
Zmęczony, opadłem na poduszki i zasnąłem. Ręka mnie okropnie
paliła, w głowie huczało. Ja nie wyrobię psychicznie.
***
Kolejny dzień w szkole. Standardowo podeszła do mnie ta
niegodziwica, którą kocham nad życie, a ona mnie krzywdzi.
- Niall! Moje życie się kończy! Nie mogę żyć bez ciebie! Już
nie mam siły walczyć dalej! Musisz mi wybaczyć- łkała.
- Zapomnij! Zrujnowałaś mi życie! Ja ci zaufałem, a ty mnie
wykorzystałaś już 3 razy!
- Niall, musi być jakiś sposób! Proszę- i pocałowała mnie.
Odepchnąłem ją zdenerwowany.
- Nie ma żadnego sposobu! Po prostu się z tym pogódź i idź
do tego swojego kolesia!
- Niall, a nie możemy po prostu zacząć jak dawniej? Wszystko
od początku i zapomnieć o przeszłości?
- Ty nie rozumiesz? NIC już nie będzie jak dawniej. Nic… -
wybiegłem ze szkoły z płaczem. Od razu rzuciłem się łazienki, by wykończyć moje
dzieło. Moja srebrna przyjaciółka zaczęła powoli kreślić litery.
* zachowała się, jak świnia*- as
* zrujnowała mi życie*- much
* wykorzystała mnie*- as
* prosi o przebaczenie*- I
* doprowadziła mnie do takiego stanu*- love
*kocham ją do granic możliwości, oddałem jej wszystko, a ona
mnie krzywdzi. Niszczy wszystko. To tylko zwykła flirciara, której oddałem
wszystko. Oddałem serce niewłaściwej osobie. Ona nigdy mnie nie kochała, a ja
nie mogę bez niej żyć. Skoro jednak nie możemy być razem, to któreś z nas musi
zginąć. Tym kimś będę ja*- you
Opadłem bez sił na łóżko. Moje łzy mieszały się z krwią.
Oddałem za nią życie. Po raz ostatni spojrzałem na napis *You’ll
never love yourself half as much as I love you* i zamknąłem oczy z bólem. Zamknąłem oczy, by już
na zawsze pozostały zamknięte. By już ich nigdy nie otworzyć.
***
Gdy w końcu obudziłem się z transu, spostrzegłem, że jestem
w szpitalu. Jakim cudem jeszcze żyję? To niemożliwe! Podniosłem delikatnie
głowę i zobaczyłem [T.I.] leżącą na łóżku obok. Miała zamknięte oczy.
- Niee!- rzuciłem się w jej stronę, do łóżka.- Obudź się
[T.I.], słyszysz?
- Niall- uchyliła lekko powieki. Obok niej zauważyłem
żyletkę.
- NIE! „Jeśli chcesz się ciąć, weź moją rękę, spójrz mi w
oczy i zadaj mi tyle ran, ile zadałaś sobie, ile zadałaś sobie”
- „Nie mogę cię skrzywdzić”. Ja wiedziałam, że ty się
tniesz, ale mnie okłamałeś. Zresztą, już za późno- odsłoniła rękę, na której
widniał napis *You’ll never love yourself half as much as
I love you. You’ll never treat yourself right, darlin, but I want you to. If I
let you know I’m here, for you, maybe you’ll love yourself like I love you*(
tłum. Nigdy nie będziesz kochać siebie chodź w połowie tak mocno, jak jak
kocham ciebie. Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, chociaż
chciałbym. Jeśli ci pokażę, że jestem tu dla ciebie, może zrozumiesz i
pokochasz sobie tak mocno, jak jPatrzyła na mnie, jak ze strachem to czytam. Moje rany w porównaniu
z jej ranami to nic.
- Niall, chcę, żebyś wiedział. Zawsze byłeś dla mnie kimś
więcej niż przyjacielem. Jesteś miłością mojego życia. Niall, ja cię kocham-
opadła na poduszki.
- NIE, [T.I.]!- ująłem jej rękę.- Nie umieraj, [T.I.]! Nie
możesz mi tego zrobić!
Jednak dziewczyna
zamknęła oczy na zawsze. Zdążyła tylko wyszeptać: „Niall, nie płacz. Jesteś
Aniołem… A Anioły nie płaczą”.
- [T.I.]!- zaniosłem się szlochem. Zrozumiałem, że nigdy nie
kochałem Victorii. To nie była miłość. Jak mogłem być tak ślepy, zauroczony jej
urodą? Czemu rozumiem to dopiero wtedy, gdy już wszystko stracone? To jest
miłość! Miłość, którą doświadczyłem pierwszy raz w życiu. Pierwszy…i ostatni.
- Ja też cię kocham- wyszeptałem, ale ona już nie usłyszała.
I nie usłyszy już nigdy w życiu.
Wiedziałem, że po
tym wszystkim nie mogłem już się ciąć. Zwłaszcza, jak dowiedziałem się od
lekarzy najgorszego. [T.I.] oddała mi swoją krew, dlatego przeżyłem. A ponieważ
potrzebowałem jej dużo, wycięła sobie długie zdanie. Zdanie, które było
wyznaniem miłości dla tak tępego człowieka, jak ja, który nie zauważył tego
wcześniej. Umarła dla mnie. Umarła z miłości…
***
One Direction istnieje już tylko w naszych marzeniach i
wspomnieniach. Moje życie przez 10 lat w ogóle się nie zmieniło. Wstaję rano,
myśląc o [T.I.], robię sobie śniadanie, myśląc o [T.I.] i uważając, żeby nie
skaleczyć się nożem. Potem leżę bezczynnie wpatrując się w sufit i myśląc o
[T.I.]. Ludzie twierdzą, że to bez sensu, ale całe moje życie pozbawione jest
sensu. Zresztą ja potrzebuję tych kilkugodzinnych rozmyślań. Po obiedzie idę na
cmentarz, gdzie leży jej grób. Jest raczej skromny, bo [T.I.] była skromnym
człowiekiem. Kładę codziennie bukiet świeżych fiołków, które ona uwielbiała i
rozmawiam z nią. Może to dziwne, ale mi to pomaga. Opowiadam jej o całym dniu,
w którym nie wydarzyło się nic ciekawego. Mówię też, jak bardzo ją kocham i jak
bardzo chciałbym, żeby tu była. Potem żegnam się z cudowną dziewczyną, która
oddała za mnie życie. Która kochała życie moje bardziej od swojego. Która
udowodniła, że prawdziwej miłości nic nie powstrzyma. I wreszcie, która
dowiodła, że dla miłości nie ma nic ważniejszego niż osoba nią obdarzona.
♥KONIEC♥
Lalalala właśnie puścili w radiu "Your Song" falalala i dzięki za przeczytanie ).
Dać wam jeszcze "Szafirowe szczęście"? Wystarczy 1 kom.
Dać wam jeszcze "Szafirowe szczęście"? Wystarczy 1 kom.
(tak, tak, ja też was lubię xD)
Aha, jestem w miarę trzeźwa, więc ostrzegam, żebyście nigdy nie czytali tych moich paplanin.
Aha i następny pościk ukaże się dopiero we wtorek, chyba, że dodam jeszcze coś jutro.
Thx za przeczytanko ;)
Agawa♥ xx
WOW
OdpowiedzUsuńDziewczyno przec ciebie mam całą mokrą poduszkę! Nienawidzę Cię za to, a jednocześnie tak bardzo kocham za twój talent....
Nie przestawaj pisać!
Uuu sorry... Wiedziałam, że będą tylko kłopoty xD mogę ci dać nową, większy kłopot będzie, jeśli była z 1D, bo nie mam :/ Ale spoko teraz dodam wesoły oki?
UsuńTo jest piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuń