<<<Rozdział I>>>
<<<Rozdział II>>>
<<<Rozdział III>>>
______________________________
- Myśleli, że uciekną, ale stąd nie ma wyjścia- śmiał się
drugi, w którym Louis rozpoznał Michaela.
- Głupcy- potaknął niepewnie trzeci. Szatyn nie słyszał
wcześniej jego głosu. Mógł się jedynie domyślać, że to Luke. Nie pasował tutaj-
był trochę przerażony, co Tommo dokładnie wyczuwał. I nieswoi. Pewnie go
zmusili do współpracy.
Chłopak postanowił nie tracić czasu, aż coś mu zrobią. Wziął
więc ostrożnie pustą puszkę z konfiturą i miał zamiar rzucić ostrym rogiem w
jednego z nich. Wychylił się ostrożnie zza kamienia, a nie dał rady. Ktoś
chwycił go od tyłu i związał usta jakąś szmatą.
- I po co ci to było? Patrzcie tylko, jak ta sierota
wygląda- zakpił Ashton, a reszta chłopaków zawyła ze śmiechu. Nie mógł nawet
się odezwać i miał trudności z oddychaniem. Mike przygnieździł go do ściany i
zapytał z zaciśniętymi zębami:
- Gdzie jest chłopak?
- Mmmm- pokazał im, że nic nie powie, dopóki będzie miał tę
ohydną szmatę na twarzy. Kolorowowłosy zdjął mu ją po czym ponowił pytanie.
- Gdzie jest chłopak?
- Jaki chłopak?- Louis udawał, że nic nie wie. Chciał grać
na zwłokę, aby zaoszczędzić czasu Harry’emu na ucieczkę.
- Nie wnerwiaj mnie, mały- warknął Michael.
- Nie mów tak do mnie, jestem starszy od ciebie- odwarczał
szatyn.
- Tak? Pff, ile ty masz lat? Wyglądasz na 18, a zachowujesz
się jak 14- śmiał się Luke. Ten żart nie był do końca udany, ale widać, że
chłopak chciał się wtopić w bandę. No niech mu będzie…
- W grudniu skończę 23- wytknął mu język, a Mike się
skrzywił. Ha, jest starszy!
- W takim razie nie skończysz- zarechotał Ash po chwili
namysłu, a Louis poczuł nową falę gorąca uderzającą do jego głowy. Musi się
stąd wydostać, jak najszybciej…
- Jak się nazywasz gówniarzu?
- Ymmm…
- POWIEDZIAŁEM: JAK SIĘ NAZYWASZ?! NIE NAUCZYLI CIĘ RODZICE,
ŻE SIĘ ODPOWIADA NA PYTANIA?!
- L-Louis- udało mu się w końcu wyjąkać.
- L-Louis, powiadasz? Dobrze, L-Louis. Gdzie jest lokowany?-
powtórzył znowu pytanie Mike. Naprawdę było mu już słabo.
- Nie wiem, dajcie mi spokój- jęknął. Nie chciał z nimi już
gadać.- Jeśli macie mnie zabić, zróbcie to od razu, ok?
- Pff, nie tak szybko- uśmiechnął się jeden z nich. Louis
nie potrafił już rozróżnić który. Zamknął oczy.- Najpierw powiesz nam gdzie
jest ten drugi… Albo będziemy cię torturować tak długo, dopóki nam nie powiesz.
- Nnie- wyjąkał cicho i przycisnął powieki. Niech już
odpłynie…
- Nie ma opcji, mały- położył go na ziemi i z całej siły
nadepnął nogą. Szatyn poczuł ogromny ból i krew ściekającą po jego twarzy. Nie
był nawet w stanie się ruszyć. Miał tylko nadzieję, że Harry uciekł. Że nic mu
nie jest. Że jakimś pieprzonym cudem się uratuje.
Tommo w końcu stracił przytomność. Była to dla niego wielka
ulga, gdyż pozostali obkładali go pięściami przez cały czas i nie miał już na
nic siły. Błądził sobie w swoim umyśle, który odpoczywał. Wyobrażał sobie
siebie i bruneta, szczęśliwych, na zawsze razem.
***
***
- Coś jest nie tak- mulat wyraźnie był kłębkiem nerwów.
Nialler cały czas płakał, i chodź Zayn nie widział w tym najmniejszego sensu,
bo jeszcze nic nie wiadomo, krajało mu się serce na ten widok. Usiadł koło
niego i, dokładnie tak, jak ostatnio, pocierał kciukiem jego plecy.
- Będzie dobrze- pocieszał go.
Wszyscy się martwili i nie wiedzieli, co się dzieje. Nagle
Liam spojrzał na zegarek i Malikowi przez chwilę wydawało się, że przez jego
twarz przemknął cień strachu. Przez cały czas jego twarz nie zdradzała prawie
żadnych uczuć, co było dość dziwne. Payno szybko poderwał się i ruszył ku
drzwiom.
- Hola, gdzie ci się tak śpieszy?- zatrzymał go czarnowłosy.
Miał dziwne przeczucia…
- Nigdzie- westchnął Liam i otworzył drzwi.- Potrzebuję
trochę świeżego powietrza. Nie- odrzekł, gdy Zayn chciał iść z nim.- Chciałbym
zostać sam… Pójdę się przejść. Ty musisz zostać tutaj, z Niallem.
No tam. Gdyby nie Niall, Malik zdecydowanie poszedłby za
chłopakiem. Może nawet by go śledził, bo cała ta sytuacja wydawała mu się dość
dziwna. Chwila moment, Malik, co ty
pleciesz? Liam jest zdenerwowany, chce zostać sam, a ty masz zamiar go śledzić?
Nie ma w tym nic dziwnego, że idzie na spacer! Jedyne, co jest w tym dziwne, to
twoje zachowanie! Jednak intuicja Zayna twierdziła inaczej…
***
I jak? Oto już IV rozdział, chyba najdłuższy mój imagin, przy którym wytrwałam xD
I jak? Oto już IV rozdział, chyba najdłuższy mój imagin, przy którym wytrwałam xD
Nie zapominajcie o komentowaniu :*!
(przypominam, że ten post publikowany jest dzięki funkcji: zaplanuj post, bo ja w tej chwili jestem
we Francji i nie mam neta)
Agawa♥ xx
(przypominam, że ten post publikowany jest dzięki funkcji: zaplanuj post, bo ja w tej chwili jestem
we Francji i nie mam neta)
Agawa♥ xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz