-->

czwartek, 17 lipca 2014

#112 "Ten dzień zmienił moje życie"- Rozdział II

<<<Prolog>>>

<<<Rozdział I>>>

________________________________

Widzę tylko ciemność. Ciemność, ciemność i jeszcze raz ciemność. Chcę się już z tego oswobodzić, chcę już z tego wyjść! W końcu widzę małe światełko i po chwili jestem w stanie uchylić oczy. Nade mną klęczy Niall, świecąc mi latarką w oczy.
- Hej!- krzyczę, w przypływie złości.- Oszalałeś? Chcesz mnie oślepić?
- Spokojnie, nie ruszaj się- oznajmia szeptem, trochę zmieszany.- Jeszcze ci się coś stanie.
     Otwieram buzię, aby nawrzeszczeć na niego, że od kiedy od leżenia na podłodze może się coś komuś stać i że nic mi nie jest, kiedy przypominam sobie, że on nie jest niczemu winien. Halo, to przecież Niall Horan! Sławna gwiazda, która zabrała ze sobą histeryczną nastolatkę, aby ją uchronić przed zmiażdżeniem przez fanów, chociaż nie musiał! Kolejny fakt świadczący o jego dobrym sercu. Nie chciał, żebym miała kłopoty! Zaopiekował się mną! A ja? Jak się odwdzięczam?
- Przepraszam- szepczę zmieszana, spoglądając na zasłony, podłogę, meble, sufit, słowem- wszędzie, byle nie w jego oczy.
- Daj spokój. Nic się nie stało- wyciąga do mnie rękę, próbując pomóc mi wstać.- Dasz radę się podnieść?
- Spróbuję- odpowiadam, jednak już po chwili przewracam się z bólem.- Auć!
- To chyba kostka- zastanawia się. Mimo wstydu, znów na niego patrzę.- Musimy cię przenieść na kanapę.
     Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Tylko… gdzie tu jest kanapa? W końcu Niallowi udaje się przetransportować małą, jęczącą i obolałą dziewczynkę na 2 kamienie ułożone przy ścianie (chyba służyły za kanapę). Nareszcie pada koło mnie.
- Wezwałbym lekarza, ale…
- Wiem- przerywam mu. Nie chcę, żeby czuł się zakłopotany, i to z mojego powodu.
- Wiesz, namierzyliby mnie…
- Niall…
- I od razu by tu się zbiegowisko zrobiło… Nie wyszlibyśmy stąd cało…
- NIALL! Spokojnie, rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
     Milczymy, wpatrując się w siebie. W końcu Irlandczyk stwierdza:
- Skoro nie możesz się ruszać, przygotuję obiad.
- A na pewno wiesz, jak to się robi?
- Uważasz mnie za głupca?- śmieje się, idąc do kuchni. Tam słyszę, jak wyciąga puszki z zupą z „lodówki” i wkłada do „mikrofalówki”.
- Hej!- wołam przerażona perspektywą wyglądu kuchni.- Niall!
     Chyba mnie nie słyszy. A ja nie mogę się ruszyć z kanapy! Gdy słyszę huk, czuję panikę. Do tego do moich uszu dociera krzyk blondyna i pisk „mikrofalówki”.
     Trudno, trzeba coś postanowić. Zwlekam się z kanapy, starając się nie wrzeszczeć z bólu. Staję na nogi, ale przewracam się sycząc i zasłaniając sobie usta dłonią. Podejmuję błyskawiczną decyzję- czogłam się po podłodze w stronę kuchni. Fuj, jak tu obrzydliwie brudno! Gdy w końcu docieram na miejsce, omal nie umieram na zawał. Wszystko, dosłownie wszystko oblepione jest pomidorową- szafki, ściany, podłoga, a nawet radio- dosłownie nie mam pojęcia, na co patrzeć. Po środku, na podłodze, leży Niall- po jego twarzy widzę, że nadal jest w szoku.
- Idioto! Mówiłeś, że umiesz przygotować obiad- jęczę.
- Bo umiem! To ta… „mikrofalówka”. Wszystko przez nią.
- Ta, najłatwiej zwalić winę na sprzęt. Gdzie jest talerz?
- Jaki talerz?- wygląda na zdezorientowanego.
- Ten, do którego przelewałeś zupę- tracę powoli cierpliwość do tego człowieka. Tak, to mój idol i w ogóle, ale jego nieporadność mnie powala.
- Ja… nie przelewałem zupy do talerza.
- Wobec tego gdzie?- cisza. Wtedy nagle rozumiem.- Nie mów, że grzałeś zupę w puszce!
- Dobrze, nic nie mówię- chichocze z niewiadomych powodów. Ja nie widzę w tym nic śmiesznego.- Miałaś nie wstawać z kanapy! Sam bym sobie poradził!
- Właśnie widzę…
- Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności?- uśmiecha się, a ja nie mogę nic na to poradzić, że ten najcudowniejszy uśmiech świata wywołuje uśmiech także u mnie.- Chodź, przeniosę cię z powrotem.
- Nie, dam sobie radę.
- Nie, nie dasz- bierze mnie na ręce i bierze w stronę kanapy. Mam ochotę się wyrywać, bo to nie w moim stylu, żeby ktoś mnie niósł, no! Tylko jest mi tak wygodnie w jego ramionach, tak cudownie się czuję przy nim. Zaskakuje mnie, że on traktuje mnie zupełnie jak bliską osobę, ja też czuję się przy nim… normalnie. Nie mogę uwierzyć, że nie fangirluję ani nic- jakoś w przypływie zdarzeń udało mi się to jakoś zaspokoić. Jednak mój oddech staje się cięższy, gdy dociera do mnie to wszystko. Minęły zaledwie 2 godziny odkąd tu jesteśmy… Chwila? 2 godziny? To dlaczego za oknem jest już ciemno?
- Niall?- pytam zaniepokojona.
- Tak, skarbie?- oh, on powiedział do mnie skarbie. To takie cudowne uczucie. Ja mam dzisiaj jakąś huśtawkę nastrojów- przed chwilą się na niego wydzierałam, a teraz, gdy chłopak odkłada mnie na kanapie i schyla się po pilota, żeby włączyć telewizor (tak, tu jest telewizor! Szok, co nie?!) czuję się taka szczęśliwa… Ta, moja psychika rzuca się we znaki.- O co chciałaś mnie zapytać?
- Ja… Eee…- no cóż, teraz już nie pamiętam, to przez to, że tak łatwo nie odurzyłeś rzucając mi to urocze słówko Niall.- Ah tak! Powiedz mi, czemu jest już ciemno?
- Bo nastał wieczór?- blondyn zdaje się nie rozumieć mojego pytania. Może trochę źle je sformułowałam…
- No właśnie, a wydawało mi się, że minęły zaledwie 2 godziny!
- Weź pod uwagę to, że zemdlałaś, skarbie, i że minęło trochę czasu, zanim się obudziłaś.
No tak. Całkowicie o tym zapomniałam. To znaczy, że trochę byłam nieprzytomna… Parę godzin. No ładnie. Jestem całkowicie padnięta. Patrzę na niego zdziwiona, gdy podsuwa mi pod nos makrelę.
- Co?- pytam.
- Jedz. Wiem, że tego chcesz- uśmiecha się delikatnie i, och, ten jego uśmiech. Pochłaniam całość w mniej niż dziesięć minut.
- Idź spać- mówi, gdy widzi, że kleją mi się oczy.
- Później- mruczę.
- Nie, na serio. Już późno.
Kładę się więc posłusznie na „kanapie” i staram się zmrużyć oczy. Nagle coś sobie uświadamiam.
- Niall? Gdzie będziesz spał?
- Ymmm….
- Nie pozwolę ci spać na podłodze.
- Ale ja chcę!
- To ja też chcę.
- Nie, wracaj na kanapę- mówi, gdy z niej schodzę.
- Ale…
- Nie ma żadnych ale!
- Nie zabronisz mi- schodzę na podłogę i się kładę.
- [T.I.]! Natychmiast wracaj!
- Cii, chcę spać- mówię, wiedząc, że to skutecznie go uciszy. I rzeczywiście, zapada cisza, a ja zasypiam w przerywany sen. Budzę się jakiś czas później i spostrzegam, że za oknem nadal jest ciemno, a ja leżę na „kanapie”. Uh. Nie mam ochoty się zwlekać, bo i tak wiem, gdzie się obudzę, a zresztą tu jest o wiele wygodniej. Przewracam się na drugi bok i staram się zasnąć, ale nic z tego. Przez resztę nocy wiercę się i przewracam się z boku na bok, ale nie zmrużam już oka tej nocy. To dziwne, bo jestem tak zmęczona, ale mimo wszystko…
Niall. To jego wina. Jego obecność mnie dekoncentruje i, mimo, że nie chcę się do tego przyznać, to wiem, że jestem absolutnie podniecona. Jestem koło niego. Boję się, że jak zasnę, to to okaże się być tylko pięknym snem. Gdy widzę, że za oknem powoli już świta, schodzę z kanapy i po cichu czołgam się w stronę kuchni. Jeśli ta noga myśli, że mnie zahamuje, to ostro się myli. Ostrożnie wsadzam do oblepionej zupą „mikrofalówki” (tak, wkurza mnie ten syf, ale nie będę teraz tego sprzątać, co nie?) 2 talerze pełne zupy z puszki i ustawiam czas. Jednak po podliczeniu zapasów dochodzi do mnie jedna rzecz. Ow. On nic wczoraj nie jadł, bo przypadkowo „wybuchnął” 2 puszki, które się zmarnowały. Mi dał makrelę, a sam nic nie jadł. Nie wierzę w to. Po cichu dolewam do jego talerza jeszcze jedną puszkę. Zasłużył na to.
Ostrożnie, trzymając się nogi od stołu, podnoszę się w górę, ale natychmiast ląduję z powrotem na tyłku. No dobra, plan A zawiódł. Czas na plan B.  Dobrze, że „mikrofalówka” jest tak nisko, inaczej nici z mojego planu. Zjada szybko swoją porcję, po czym kładę talerz z zupą dla blondyna na podłodze i powoli popycham w stronę pokoju gościnnego, gdzie dzisiaj spaliśmy. Tak, wiem, to dziwne, ale w życiu trzeba sobie radzić, co nie? Gdy w końcu zupa znajduje się przy twarzy blondyna (zaczynam cieszyć się, że spał na podłodze) zastanawiam się, jakby go obudzić, żeby było zabawnie. Niestety moje plany nie wypaliły, bo chłopak sam otworzył oczy jak poczuł zapach jedzenia.
- Ogórkowa?- pyta rozpromieniony i otwiera oczy, po czym przeszczęśliwy wcina podwójną porcję i dopiero wtedy orientuje się, co jest grane. Patrzy na mnie zszokowany.
- Ty… co… jak?- jąka się. Wybucham tylko śmiechem na jego minę.- Ale… no… nie wiem, jak to zrobiłaś, z tą kostką i w ogóle, powinienem być na ciebie zły, ale powiem ci jedno: Jesteś normalnie Aniołem.
Nie mam pojęcia, czemu ta uwaga mnie zawstydziła. Jak się cieszę, że nie robię się nigdy czerwona ze wstydu, mam to wyćwiczone. Uff…
Moje rozmyślania przerywa krzyk Nialla gdzieś z głębi domu.
- Zobacz, [T.I.]! Zobacz, co znalazłem!

_____________________________________________

Tadam! Nie wierzę, że to wstawiłam, ale tyle osób mnie prosiło...

Zapraszam do komentowania!





5 komentarzy:

  1. To jest genialne, błagam pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dalej , dalej , dalej i jeszcze raz dalej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem w sumie, czy kiedyś go dokończę... skończyła mi się wena po jednym z początkowych rozdziałów, jak zwykle

      Usuń
    2. Co... Jak to Ci się wena skończyła?????!!!!!!!! Spróbuj ją jakoś przywrócić prooooszęęę :)

      Usuń

Szablon by S1K