- Skąd niby masz pewność, że jesteśmy na miejsc…- szatyn nie
dokończył, bo usłyszał wystrzał. Tak, właśnie. Ten wystrzał, który słyszał w
kolejce. Wystrzał z pistoletu.
Przerażony Loczek rzucił się Louisowi na szyję. Gdyby Louis
nie był teraz tak przerażony, pewnie zaczął by skakać za radości. Chwila… może
to przyśpieszone bicie serca nie jest wcale ze strachu?
Z trudem odciągnął wzrok od malinowych ust Hazzy i przytulił
przestraszonego misiaka.
- Cii, będzie dobrze- bawił się jego lokami. One są taki…
cudownie nieprofesjonalnie ułożone, takie miękkie w dotyku, takie…
- Louis! My zginiemy!- biadolił chłopak.
- Nie zginiemy, bo jesteśmy bezpieczni. Oni… nie mają szans,
żeby nas tu znaleźć- to oczywiście było kłamstwo i szatyn dobrze o tym
wiedział. Wystarczy godzina, żeby ich namierzyli. To może być ostatnio godzina
jego życia… Ostatnia godzina ich
życia. Ten fakt sprawił, że szatynowi podskoczyło serce do gardła. Zrobi
wszystko… Zrobi wszystko, aby uchronić tego małego, przerażonego lokowanego od
zbyt szybkiej śmierci. Nawet, jeśli będzie musiał przypłacić za to życiem.
Zdecydowanie musiał zrobić plan. Plan ucieczki… ich wspólnej ucieczki, ale mimo
wszystko szczerze wątpi, że on się uda. A wtedy jeden z nich będzie musiał się
poświęcić. I będzie to Louis, on to wiedział od początku.
- Hej, Tommo- Hazza zachichotał. Według starszego był to
najpiękniejszy chichot świata- taki delikatny, ale śmiały. Dobrze, że go teraz
słyszy. Potem może być za późno.- Coś się tak zamyślił?
- Chyba… Po prostu jestem głodny- skłamał. Nie mógł mu tego
powiedzieć. Jeszcze nie teraz.
- Okej, to otwórz plecak i wyjmij z niego puszkę z
konfiturą- powiedział brunet. W zasadzie Tomlinson nie był aż taki głodny, ale
już teraz nie mógł się wycofać. Westchnął więc i zjadł puszkę. Właściwie to
czuł nieznaczną ulgę. Minęło już sporo czasu, może jednak będą żyć? Ten fakt
sprawił, że na twarzy chłopaka zagościł uśmiech. Przysiadł więc się bliżej
Stylesa i zaproponował:
- Pogramy w skojarzenia?
- Oki, ty zaczynasz- zgodził się młodszy. Czuł się przy boku
starszego taki… bezpieczny.
- Hmm… Rower.
- Koło.
- Diabelski Młyn.
- Dom strachów.
- Eee…- Louis musiał zebrać myśli. Doskonale pamiętał dom
strachów z dzieciństwa. Wszystkie dzieci zbierały się pod wejściem, ale nikt
nie chciał ich wpuścić. Pewnego dnia niewielka grupa dzieciaków postanowiła
urządzić nocną eskapadę, aby wejść do środka. Nie obchodziło ich, że są za
mali, ani że komuś może się coś stać. Z początku Louis nie chciał z nimi iść.
Dopiero jak jeden z nich, Calum, powiedział, że jest tchórzem, zdecydował się
pójść. Przecież to nic złego?
Wspomnienia powróciły.
Zebrali się wszyscy przed drzwiami. Calum wyciął dziurę w drzwiach i wpakowali
się do środka. Z początku było zabawnie. Wsiedliśmy do wagonika. Wagonika…
linowego. Bardzo przypominał ten, którym dzisiaj jechał z Harrym. Śmiali się, bo
co rusz zza rogu wyskakiwało jakieś straszydło. Jednak potem… w coś uderzyli.
Było ciemno, więc szatyn nie widział za dużo. Usłyszał huk. A raczej strzał… z
pistoletu- Louis przełknął ślinę, gdy zdał sobie z tego sprawę. A potem krzyk
Caluma. Sam on poczuł okropny ból w okolicach skroni, a potem zemdlał. Gdy
odzyskał przytomność, był tam sam. W domu strachów. Słyszał dziwne jęki,
trzaski i szelesty. To nie było normalne. I wtedy- Louis zjeżył się.- O nie!
Pamiętał bardzo dokładnie rozmowę jakiś 2 facetów.
- Ej, Ash! To wszyscy?
- Tak, reszta
dzieciaków zwiała- splunął na ziemię.- A Luke’a gdzie poniosło?
- Łamaga, pewnie
zwiał- stwierdził ten pierwszy.- Nigdy nie nadawał się do naszego gangu.
- Spokojnie, Mike, spierzemy
go przy najbliższej okazji- to był Ash.- Trzeba czasu. Te dzieciaki były
głupie, przychodząc tu w środku nocy- rechotał.
Tommo dokładnie
pamiętał, jak włos jeżył mu się na głowie. Dokładnie wiedział wtedy, że jeśli
ktoś by go tu znalazł, zginąłby na miejscu. Wstrzymał więc oddech, kiedy Ash i
Mike przechodzili koło niego. I… nie zauważyli go. Było ciemno. Wyszli z domu
strachów, a Louis popędził do domu. Następnego dnia okazało się, że Calum
zaginął. Szatyn za wszelką cenę chciał się pobyć tych wspomnień. Czuł się
winny, tym bardziej, że nikomu nie powiedział. Bał się. A teraz te wspomnienia
powróciły.
- Hej, BooBear!- machał mu Harry ręką przed oczyma. Louis
wstał i zorientował się, że leży na ziemi. Loczek pomógł mu wstać, a potem
stwierdził:
- Jesteś dziwnie blady. Coś się stało?
- Ta… to znaczy nie- poprawił się Tomlinson Ostatnie, czego
chciał, to opowiadanie Stylesowi tej historii. Od razy by zaczął panikować.
- Weź, powiedz mi. Proszę?- zrobił najsłodsze oczka, jakie
szatyn miał okazję ujrzeć. I już niedługo… Może ich nie ujrzeć już nigdy. Nie
mógł im tak po prostu odmówić.
- Bo ja chyba wiem kim są te bandzio…- nie dokończył.
Usłyszał wystrzał z pistoletu. Podskoczył i natychmiast ukrył Hazzę za sobą.
- Harry- szepnął do przerażonego chłopaka. Musisz uciekać.
Kiedy dam ci sygnał, pobiegniesz tym korytarzem… To twoja ostatnia szansa.
- A ty?- niemalże krzyknął, więc starszy musiał zasłonić mu
buzię ręką.
- A ja cię dogonię. Przynajmniej się postaram. Błagam cię,
jak dam ci znak, po prostu uciekaj. Zaufaj mi.
Usłyszeli trzask. Tuż koło nich. Zaraz po nim kroki. Louis
tylko popchnął bruneta w stronę korytarza, a sam schował się za kamieniem.
Jeśli uciekł by z loczkiem, na pewno by ich znaleźli.
- Haha, głupce- śmiał się chłopak. Tommo od razu
rozpoznał go- to był Ashton. Od razu zrobiło mu się gorąco i miał trudności z
oddychaniem. Nie mylił się. To ta sama ekipa bandziorów. Tylko teraz wydaje mu
się… nie widzi dokładnie, tylko zarysy postaci… Że jest ich więcej.
***
Tadaaa! Oto 3 rozdzialik :)
Mam dla was parę reform, bo jak wiecie, są wakacje,
a ja już jutro wieczorkiem wyjeżdżam na prawie 3 tyg, do Francji i, jak się pewnie domyślacie, neta
nie będzie :///
Zrobię tak, że jutro wstawię wam jeszcze jakiegoś mega pościka, a potem zaplanuję wam
2 posty, żeby opublikowały się same
(nie próbowałam jeszcze tej opcji, więc nie wiem, czy to wypali)
Także gdyby coś się stało, to nie będę miała kompletnego pojęcia o tym i
na świeżo z newsami też nie :///
(nie żeby ktokolwiek czytał tego bloga)
Wracam 26.07 lub 28.07.
Tak, nie będzie mnie na Reaching Stars w Multikinie, nadal ubolewam.
(chociaż kto wie, to pewnie i tak jakieś tandetne gówno wymyślone przez Multikino dla hajsu)
Dla zainteresowanych- *klik*
Nom, to na tyle, bye ;)
Mam dla was parę reform, bo jak wiecie, są wakacje,
a ja już jutro wieczorkiem wyjeżdżam na prawie 3 tyg, do Francji i, jak się pewnie domyślacie, neta
nie będzie :///
Zrobię tak, że jutro wstawię wam jeszcze jakiegoś mega pościka, a potem zaplanuję wam
2 posty, żeby opublikowały się same
(nie próbowałam jeszcze tej opcji, więc nie wiem, czy to wypali)
Także gdyby coś się stało, to nie będę miała kompletnego pojęcia o tym i
na świeżo z newsami też nie :///
Wracam 26.07 lub 28.07.
Tak, nie będzie mnie na Reaching Stars w Multikinie, nadal ubolewam.
Nom, to na tyle, bye ;)
Agawa♥ xx
Szczerze mówiąc nie shippuje Larry'ego, a to opowiadanie wydaje mi się zbyt... dziewczęce jak na męskich bohaterów. Ale kto wie, może się wkręcę? ;)
OdpowiedzUsuńJa również go nie shippuje, tak tylko piszę ;3 W każdym razie dziękuję za twoją opinię :D
OdpowiedzUsuń