<<<Rozdział I>>>
<<< Rozdział II>>>
<<< Rozdział III>>>
<<<Rozdział IV>>>
<<<Rozdział V>>>
____________________________
Wtedy właśnie wpadł mu do głowy ten genialny pomysł.
Dźwignął się więc na nogi i zawołał:
- LIAM MIESZKA ZE MNĄ! W DOMU!
- LIAM MIESZKA ZE MNĄ! W DOMU!
- Co on ględzi?- zapytał Mike.
- Stary, nie mam pojęcia, o czym mówisz- zabraniał się.
- JAK TO NIE WIESZ, O CZYM MÓWISZ, LIAM? TY NIE MASZ
RODZICÓW… ZAGINĘLI! A TY… JESTEŚ MOIM PRZYJACIELEM! A RACZEJ BYŁEŚ!- wrzeszczał.
- Pewnie jakieś wstrząsy mózgu miał po ty, jak mu
dowaliliście- Liam spojrzał dziwnie na niego, na Louisa po czym zaczął się
śmiać. Pozostali też. No jasne. Czemu mają mu wierzyć, skoro Liam jest ich
zaufanym wspólnikiem, być może zawodowym zabójcą, a on durnym pobitym
„dzieciakiem”. Ash zbliżył się do niego i chuchnął mu w twarz dymem
papierosowym. Szatyn zakrztusił się i odwrócił bokiem. Nienawidził papierosów.
- No dobra mały, masz ostatnią szansę. Mówisz, gdzie jest
lokowany, albo tamten- wskazał na Liama.- rozgniecie ci twarz butem. I będzie
bolało. To nie jest gierka dla takich dzieciaków jak ty.
Tommo przygryzł wargę. Liam miałby mu coś zrobić? Szczerze w
to wątpi. Nawet jeśli przyszedł do nich, nawet jeśli jest zły, to szatyn nie
wyobrażał sobie Daddy’ego w roli zabójcy. Przynajmniej do tej chwili.
- Hej, słyszysz?- powtórzył pytanie. Że niby co on ma teraz
zrobić? Popatrzał smutnie w stronę korytarza, gdzie pobiegł Harry. To właściwie
nie był korytarz… tylko mała szczelina. Może dlatego nie zorientowali się,
gdzie go szukać.
Przygryzł jeszcze mocniej wargę, aż poczuł smak krwi. Nie
mógł go przecież tak po prostu wydać, co nie?
- Jeśli wam powiem, puścicie mnie wolno?
- Tak- odpowiedział Michael a pozostali zaczęli się śmiać.
Łącznie z Liamem, który odpakował Whisky, którą ze sobą przyniósł. Jakoś nie
wiedział, czy im wierzyć. Szczerze w to wątpił.
- Ale obiecujecie?
- Mówisz, czy nie?- pogroził mu Luke.
- Nie- zadecydował szatyn. Już mu było wszystko jedno.
Zacisnął wargi, gdy Ash wskazał go Liamowi. Ten podszedł do niego bardzo
powoli, wydawało się by wręcz, że to trwa wieki. Jednakże kiedy miał mu
wymierzyć kopniaka, zawahał się, po czym dodał:
- Masz jeszcze jedną szansę, gówniarzu- po czym, dla dodania efektu, splunął mu na twarz. Oczywiście pozostali w rechot, który potem przerodził się w bełkot pod wpływem alkoholu.- Daję ci 10 minut na zastanowienie się.
- Masz jeszcze jedną szansę, gówniarzu- po czym, dla dodania efektu, splunął mu na twarz. Oczywiście pozostali w rechot, który potem przerodził się w bełkot pod wpływem alkoholu.- Daję ci 10 minut na zastanowienie się.
Louis nie wiedział, co ma począć. Musiał coś wymyślić. Gówniana
kolejka! Hazza mówił, że nie chce jechać, więc czemu go zmuszał?
Nie ważne. Trzeba uciec. Szybko. Tommo za nic nie mógł skupić
myśli, gdy w uszach mu huczało, krew zalewała twarz i w głowie nadal miał ten
przeklęty głos kogoś, kogo myślał, że jest jego przyjacielem: Nie, pierwszy raz go widzę. To tak
bolało.
Wtedy w końcu przejrzał na oczy. Gdyby tak…?
- Namyśliłeś się, gówniarzu?- przerwało mu rozmyślanie
blondyna.
- Miałem mieć 10 minut.
- Gówno mnie to obchodzi, gadasz czy mamy cię ponownie zbić?
- Ja…- przypomniał sobie przerażoną twarz loczka. O, nie.
Tak łatwo się nie podda.- Ale zachowacie go?
- Głupek- żachnął się, a reszta zawyła ze śmiechu. Louis
zrobił się cały czerwony.- Gdzie jest chłopak?- wycedził przez zęby.
- Tu go nie ma- zauważył szatyn.- Jeśli wam powiem, to
puścicie mnie wolno?
Mike nie wytrzymał i zdzielił mu plaskacza w policzek.
Chłopak zawył z bólu i chwycił się za spuchnięte miejsce. Już miał się
zamachnąć po raz drugi, ale wtedy chłopak krzyknął: Dobrze, już powiem, tylko błagam nie bij mnie! Sam nie wiedział,
czemu wypowiedział te słowa. Nie mógł już nieść bólu, którego tyle już dzisiaj
dostał.- Poszedł tam- wskazał na wyjście z jaskini z nadzieją, że się na to
nabiorą. Ash obrócił się i zmarszczył brwi.
- Idziemy!- zarządził, a pozostali rzucili się w stronę
wyjścia. Tylko Liam został w tyle.
- Nie powinien z nim ktoś zostać?- zapytał, a szef skinął na
niego, żeby został. Świetnie. Jestem pewien, że został tu specjalnie, aby mnie
dręczyć. Po tym wszystkim nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy. Zacisnąłem
wargi, aby nie zacząć na nim wyżywać swojego bólu- jeszcze coś powie tym swoim
nowym koleżkom i dostanę po twarzy.
- I? Na co czekasz? Kiedy wyładujesz na mnie swój gniew?- to
zabrzmiało jak kpina, ale chyba nią nie jest.
- Co mi to da? Zdradziłeś mnie, Liam, a ja myślałem, że
jesteś moim przyjacielem. Zaufałem ci. Teraz nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego.
Tym bardziej z tobą gadać.
- No, nie mam ci tego za złe- westchnął, po czym zbliżył się
do niego.- Chcę tylko, żebyś wiedział, że nadal jestem tutaj z tobą, czy tego
chcesz czy nie. I że mam zamiar cię z tego wyciągnąć, prędzej czy później mi się
uda.
- Nie myśl, że się na to nabiorę.
- Słuchaj, to, że jestem w gangu, to droga, jaką wybrałem.
Nie ukrywam, jest to złe, ale w życiu nie skrzywdziłbym ciebie.
- Ale pozwoliłeś, żebym został skrzywdzony.
- Pozwoliłem- przetarł czoło ręką.- To nie takie proste,
jakby się wydawało. Gdybym nie pozwolił, zostałbym wydalony z gangu, może
zabity albo pokiereszowany…
- Pokiereszowany!- krzyknął z kpiną w głosie szatyn.
-… a to i tak by nic nie dało, bo i tak zrobiliby ci
krzywdę. A teraz ja mogę pomóc ci się stąd wydostać, to ci chyba bardziej
pomoże, co nie?- kontynuował niewzruszony.- I nie krzycz, Tomlinson, bo cię
jeszcze usłyszą i wpadniesz w jeszcze głębsze kłopoty, chyba tego nie chcesz?
Louis zastanowił się przez chwilę. Ma rację, nie chce tego.
Właściwie jest mu to obojętne- chce uratować Harry’ego, chce go po prostu
ocalić. I nic mu w tym nie przeszkodzi. I wtedy go olśniło.
- Skoro jesteś w gangu…- zaczął szorstko.-… musiałeś
wiedzieć, że nas porwą. Musiałeś wiedzieć, że będą chcieli go dorwać. Musiałeś
wiedzieć, że będą chcieli nas zabić.
- W pewnym sensie…- zaczął cicho.
- OSZ TY SZUJO WREDNA! WIEDZIAŁEŚ, WIEDZIAŁEŚ, I NIC NIE
POWIEDZIAŁEŚ?! NIKOMU! NIE UWAŻAŁEM CIĘ AŻ ZA TAKIEGO SKURWIELA, LIAM! TY…- nie
dokończył, bo chłopak zakrył mu usta dłonią.
- Proszę cię, wysłuchaj mnie. I nie krzycz, bo nas usłyszą i
wtedy nie dam rady już ci nijak pomóc. Musisz zrozumieć pewną rzecz. Jestem w
gangu dopiero od 4 miesięcy, to bardzo krótko. Oni mi jeszcze niespełna ufają,
wiesz? Ta akcja była planowana od miesięcy, więc gdyby coś zawiodło, od razu
wiedzieliby, że to ja. Oni wiedzą, że mam słabość do zabijania lu… au!- syknął,
gdy został użarty w palec.
- Mam mocne ząbki- uśmiechnął się Tommo.- Wiedz, że
cokolwiek zrobisz, nic, dosłownie nic, nie wynagrodzi nam tego, bo myślałeś
wyłącznie o własnej dupie, gdy ja byłem tutaj boleśnie obładowywany, ale to
nic. Jeśli chcesz zachować resztki godności, pomożesz mi uciec i zadbać o to,
żeby nie ruszyli za nami w pościg. Przynajmniej przez jakiś czas. Ale i tak ci
tego nie wybaczę.
- Nie musisz- westchnął cicho.- I pomogę ci uciec nie dla
tego, że chcę zachować resztki godności, ale dla tego, że jesteś moim
przyjacielem. To znaczy, ty moim, ale ja nie twoim- dodał, gdy dostał groźne
spojrzenie od starszego.- A teraz błagam, przymknij się na chwilę i wysłuchaj
mojego planu, bo jest równie mocny, co twoje zęby…
_____________________________
Tamtaram!
<post publikowany automatycznie, jestem na obozie>
Agawa♥ xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz