-->

niedziela, 3 sierpnia 2014

#124 Larry secret- cz. VI


<<< Rozdział II>>>

<<< Rozdział III>>>

<<<Rozdział IV>>>

<<<Rozdział V>>>
____________________________
Wtedy właśnie wpadł mu do głowy ten genialny pomysł. Dźwignął się więc na nogi i zawołał:
- LIAM MIESZKA ZE MNĄ! W DOMU!

Ci odwrócili się i spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem.

- Co on ględzi?- zapytał Mike.

- Stary, nie mam pojęcia, o czym mówisz- zabraniał się.

- JAK TO NIE WIESZ, O CZYM MÓWISZ, LIAM? TY NIE MASZ RODZICÓW… ZAGINĘLI! A TY… JESTEŚ MOIM PRZYJACIELEM! A RACZEJ BYŁEŚ!- wrzeszczał.

- Pewnie jakieś wstrząsy mózgu miał po ty, jak mu dowaliliście- Liam spojrzał dziwnie na niego, na Louisa po czym zaczął się śmiać. Pozostali też. No jasne. Czemu mają mu wierzyć, skoro Liam jest ich zaufanym wspólnikiem, być może zawodowym zabójcą, a on durnym pobitym „dzieciakiem”. Ash zbliżył się do niego i chuchnął mu w twarz dymem papierosowym. Szatyn zakrztusił się i odwrócił bokiem. Nienawidził papierosów.

- No dobra mały, masz ostatnią szansę. Mówisz, gdzie jest lokowany, albo tamten- wskazał na Liama.- rozgniecie ci twarz butem. I będzie bolało. To nie jest gierka dla takich dzieciaków jak ty.

Tommo przygryzł wargę. Liam miałby mu coś zrobić? Szczerze w to wątpi. Nawet jeśli przyszedł do nich, nawet jeśli jest zły, to szatyn nie wyobrażał sobie Daddy’ego w roli zabójcy. Przynajmniej do tej chwili.

- Hej, słyszysz?- powtórzył pytanie. Że niby co on ma teraz zrobić? Popatrzał smutnie w stronę korytarza, gdzie pobiegł Harry. To właściwie nie był korytarz… tylko mała szczelina. Może dlatego nie zorientowali się, gdzie go szukać.

Przygryzł jeszcze mocniej wargę, aż poczuł smak krwi. Nie mógł go przecież tak po prostu wydać, co nie?

- Jeśli wam powiem, puścicie mnie wolno?

- Tak- odpowiedział Michael a pozostali zaczęli się śmiać. Łącznie z Liamem, który odpakował Whisky, którą ze sobą przyniósł. Jakoś nie wiedział, czy im wierzyć. Szczerze w to wątpił.

- Ale obiecujecie?

- Mówisz, czy nie?- pogroził mu Luke.

- Nie- zadecydował szatyn. Już mu było wszystko jedno. Zacisnął wargi, gdy Ash wskazał go Liamowi. Ten podszedł do niego bardzo powoli, wydawało się by wręcz, że to trwa wieki. Jednakże kiedy miał mu wymierzyć kopniaka, zawahał się, po czym dodał:
- Masz jeszcze jedną szansę, gówniarzu- po czym, dla dodania efektu, splunął mu na twarz. Oczywiście pozostali w rechot, który potem przerodził się w bełkot pod wpływem alkoholu.- Daję ci 10 minut na zastanowienie się.

Louis nie wiedział, co ma począć. Musiał coś wymyślić. Gówniana kolejka! Hazza mówił, że nie chce jechać, więc czemu go zmuszał?

Nie ważne. Trzeba uciec. Szybko. Tommo za nic nie mógł skupić myśli, gdy w uszach mu huczało, krew zalewała twarz i w głowie nadal miał ten przeklęty głos kogoś, kogo myślał, że jest jego przyjacielem: Nie, pierwszy raz go widzę. To tak bolało.

Wtedy w końcu przejrzał na oczy. Gdyby tak…?

- Namyśliłeś się, gówniarzu?- przerwało mu rozmyślanie blondyna.

- Miałem mieć 10 minut.

- Gówno mnie to obchodzi, gadasz czy mamy cię ponownie zbić?

- Ja…- przypomniał sobie przerażoną twarz loczka. O, nie. Tak łatwo się nie podda.- Ale zachowacie go?

- Głupek- żachnął się, a reszta zawyła ze śmiechu. Louis zrobił się cały czerwony.- Gdzie jest chłopak?- wycedził przez zęby.

- Tu go nie ma- zauważył szatyn.- Jeśli wam powiem, to puścicie mnie wolno?

Mike nie wytrzymał i zdzielił mu plaskacza w policzek. Chłopak zawył z bólu i chwycił się za spuchnięte miejsce. Już miał się zamachnąć po raz drugi, ale wtedy chłopak krzyknął: Dobrze, już powiem, tylko błagam nie bij mnie! Sam nie wiedział, czemu wypowiedział te słowa. Nie mógł już nieść bólu, którego tyle już dzisiaj dostał.- Poszedł tam- wskazał na wyjście z jaskini z nadzieją, że się na to nabiorą. Ash obrócił się i zmarszczył brwi.

- Idziemy!- zarządził, a pozostali rzucili się w stronę wyjścia. Tylko Liam został w tyle.

- Nie powinien z nim ktoś zostać?- zapytał, a szef skinął na niego, żeby został. Świetnie. Jestem pewien, że został tu specjalnie, aby mnie dręczyć. Po tym wszystkim nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy. Zacisnąłem wargi, aby nie zacząć na nim wyżywać swojego bólu- jeszcze coś powie tym swoim nowym koleżkom i dostanę po twarzy.

- I? Na co czekasz? Kiedy wyładujesz na mnie swój gniew?- to zabrzmiało jak kpina, ale chyba nią nie jest.

- Co mi to da? Zdradziłeś mnie, Liam, a ja myślałem, że jesteś moim przyjacielem. Zaufałem ci. Teraz nie mam zamiaru mieć z tobą nic wspólnego. Tym bardziej z tobą gadać.

- No, nie mam ci tego za złe- westchnął, po czym zbliżył się do niego.- Chcę tylko, żebyś wiedział, że nadal jestem tutaj z tobą, czy tego chcesz czy nie. I że mam zamiar cię z tego wyciągnąć, prędzej czy później mi się uda.

- Nie myśl, że się na to nabiorę.

- Słuchaj, to, że jestem w gangu, to droga, jaką wybrałem. Nie ukrywam, jest to złe, ale w życiu nie skrzywdziłbym ciebie.

- Ale pozwoliłeś, żebym został skrzywdzony.

- Pozwoliłem- przetarł czoło ręką.- To nie takie proste, jakby się wydawało. Gdybym nie pozwolił, zostałbym wydalony z gangu, może zabity albo pokiereszowany…

- Pokiereszowany!- krzyknął z kpiną w głosie szatyn.

-… a to i tak by nic nie dało, bo i tak zrobiliby ci krzywdę. A teraz ja mogę pomóc ci się stąd wydostać, to ci chyba bardziej pomoże, co nie?- kontynuował niewzruszony.- I nie krzycz, Tomlinson, bo cię jeszcze usłyszą i wpadniesz w jeszcze głębsze kłopoty, chyba tego nie chcesz?

Louis zastanowił się przez chwilę. Ma rację, nie chce tego. Właściwie jest mu to obojętne- chce uratować Harry’ego, chce go po prostu ocalić. I nic mu w tym nie przeszkodzi. I wtedy go olśniło.

- Skoro jesteś w gangu…- zaczął szorstko.-… musiałeś wiedzieć, że nas porwą. Musiałeś wiedzieć, że będą chcieli go dorwać. Musiałeś wiedzieć, że będą chcieli nas zabić.

- W pewnym sensie…- zaczął cicho.

- OSZ TY SZUJO WREDNA! WIEDZIAŁEŚ, WIEDZIAŁEŚ, I NIC NIE POWIEDZIAŁEŚ?! NIKOMU! NIE UWAŻAŁEM CIĘ AŻ ZA TAKIEGO SKURWIELA, LIAM! TY…- nie dokończył, bo chłopak zakrył mu usta dłonią.

- Proszę cię, wysłuchaj mnie. I nie krzycz, bo nas usłyszą i wtedy nie dam rady już ci nijak pomóc. Musisz zrozumieć pewną rzecz. Jestem w gangu dopiero od 4 miesięcy, to bardzo krótko. Oni mi jeszcze niespełna ufają, wiesz? Ta akcja była planowana od miesięcy, więc gdyby coś zawiodło, od razu wiedzieliby, że to ja. Oni wiedzą, że mam słabość do zabijania lu… au!- syknął, gdy został użarty w palec.

- Mam mocne ząbki- uśmiechnął się Tommo.- Wiedz, że cokolwiek zrobisz, nic, dosłownie nic, nie wynagrodzi nam tego, bo myślałeś wyłącznie o własnej dupie, gdy ja byłem tutaj boleśnie obładowywany, ale to nic. Jeśli chcesz zachować resztki godności, pomożesz mi uciec i zadbać o to, żeby nie ruszyli za nami w pościg. Przynajmniej przez jakiś czas. Ale i tak ci tego nie wybaczę.

- Nie musisz- westchnął cicho.- I pomogę ci uciec nie dla tego, że chcę zachować resztki godności, ale dla tego, że jesteś moim przyjacielem. To znaczy, ty moim, ale ja nie twoim- dodał, gdy dostał groźne spojrzenie od starszego.- A teraz błagam, przymknij się na chwilę i wysłuchaj mojego planu, bo jest równie mocny, co twoje zęby…


_____________________________

Tamtaram!

<post publikowany automatycznie, jestem na obozie>

Agawa♥ xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K