-->

piątek, 1 sierpnia 2014

#122 Larry secret- Rozdział V

_____________________
 
 
Zayn wszedł do kuchni z zamiarem zrobienia coś do jedzenia. Rzecz jasna dla Nialla. Nie był zbyt dobrym kucharzem, ale musiał coś ze sobą zrobić, a na widok Nialla rozdzierało mu się serce.
 
Gdy wkroczył do salonu z miską owsianki na tacy, omal nie wypuścił jej z rąk. Jego oczom ukazał się najpiękniejszy możliwy widok- blondyn siedział na kanapie, z słuchawką od telefonu i próbował się dodzwonić, rzecz jasna do maszynisty (nie dzwonili już do dyrektora, skoro Liam powiedział im, że nie mają żadnych informacji- ufali mu). Gdy mulat wszedł do pokoju uśmiechnął się lekko. Promienie słońca delikatnie padały na jego blond włosy, rozjaśniając je w paru miejscach i odbijały się w jego cudownych oczach. Smutnych, ale cudownych. Właściwie nie były aż takie smutne, bo na widok Zayna tak jakby się wypogodziły. CO? OCZY NIALLA WYPOGODZIŁY SIĘ NA JEGO WIDOK? Impossible. Na myśl o tym brunetowi zabiło mocniej serce.
 
Cały ten widok prezentował się po prostu... Nie dało się tego opisać słowami. Wyglądał niebiańsko, tak słodko i niewinnie. Zayn miał wielką ochotę podbiec do niego, pocałować i przytulić, ale wiedział, że nie mógł- tym bardziej że w rękach trzymał tacę z gorącą potrawą.
 
- Hmm, Zayneh? Wszystko w porządku?- mulat patrzył oniemiały, jak jego usta układają się w lekki dziubek, gdy wypowiadał zdrobniale jego imię. A w jego ustach brzmiało ono... niebiańsko, dawało pełne ukojenie. Nagle chłopak zorientował się, że musi to wyglądać dziwnie- on wchodzi z tacą do pokoju, potem stoi w progu przez 5 minut, gapiąc się na Nialla jak skończony dupek. Przełknął więc ciężko ślinę, kiwając głową i odstawił tacę na stół obok kanapy, po czym usiadł koło niego. Ten zaś odłożył ciężko słuchawkę na miejsce i opuścił głowę. Cały nastrój Zayna od razu prysł.
 
- Nie odbiera.
 
***
 
Gdy Louis otworzył oczy, od razu zalała je krew. A, no tak. Nadal jest w tej pieczarze.
Po podniesieniu głowy zauważył, że bandziory są na odległym końcu i rozmawiają o czymś przyciszonymi głosami. Może i szatynowi udałoby się coś z tego usłyszeć, gdyby nie był tak otumaniony. Ze zmęczenia opuścił głowę z powrotem na ziemię i zamknął oczy. Ostatnie, czego chce, to żeby oni zauważyli, że się obudził. Niech sobie tak leży i zbiera siły.
Nagle chłopacy odwrócili się w stronę wyjścia z jaskini. W wejściu ktoś stanął. Czyżby to… nie, chyba źle widzi, co on mówi, na pewno źle widzi… Przecież to nie może być…
- O, patrzcie, kto się zjawił- na twarzy Mike’a pojawił się radosny uśmiech. Nie wierzę! Czyżby dla Louisa była jeszcze szansa?
- Liam! Kopę lat!- powitał go Luke, jakby znali się od dawna.
- Hej, chłopaki. Luke? Od kiedy jesteś w bandzie?- zapytał wysoki chłopak.
- Niesłychanie szybko się zaaklimatyzował- Tommo usłyszał śmiech Ashtona.
- Właśnie widzę- mruknął.
Liam? Czy to naprawdę był Liam? Co on tutaj robił? Jak znalazł jaskinię?
Ostatecznie  szatyn poczuł się bezpieczny. Liam jest bardzo silny i na pewno dałby im radę!
- Tak w ogóle to nieźle się spóźniłeś! Mieliśmy tu małe party, i to bez ciebie!
- Sorry, nie tak łatwo przechytrzyć starych, jak się wydawało.
Starych? Jak on się odnosi? I zresztą… On przecież nie ma rodziców! Zaginęli… to było dawno temu, a Louis dokładnie pamiętał, jak on to przeżywał. On mieszka z nimi! Z nim, Niallem i Zaynem! Co on plecie? Jakie party? O co tu chodzi?
- Dobra, wybaczymy ci. Dorwaliśmy jednego nowego, leży o tam- wskazał na chłopaka. Wtedy nie wytrzymał. Podniósł się z trudem do pozycji siedzącej i krzyknął:
- LIAM?
Ten natychmiast na niego spojrzał i przez chwilę Louisowi wydawało się, że rozszerzyły mu się oczy. Nie na długo.
- To jest L-Louis- przedstawił mnie Luke.
- Louis…- powiedział cicho.
- Znasz go?- przejrzał go Ash.
- Nie, pierwszy raz go widzę na oczy- skłamał Liam.
Jak on mógł się go wyprzeć? Tomlinson tego nie pojmował. I nagle zrozumiał. On nie jest z nim… On jest w tej bandzie. On się przyczynił do jego porwania. I pewnie wiedział o wszystkim, od razu. Jak on mógł mu nie powiedzieć? Szatyn zawsze myślał, że on był jego przyjacielem. Był jak brat- zawsze wyrozumiały, uroczy, zabawny. Na samą myśl o tym w gardle Louisa urosła gula płaczu. On… ich zdradził. Kto wie, jak długo tu jest? Kto wie, czy ich tylko nie wykorzystywał?
Po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Liam był przyjacielem… Ciekawe, czy wie, gdzie jest Harry. Pewnie go wyda. No tak.
Chłopak poczuł, że może być mu potrzebny. Harry’emu. Musi się stąd wydostać. Musi uciec. Musi ich wszystkich zmusić, żeby się odwrócili. Ale jak?
***
Hejka!
Nawet nie wiem, kiedy to zleciało, a już mamy 5 rozdział! Dziękuję, że wytrwaliście do końca tego,
jeśli w ogóle wytrwaliście xD

Do następnego posta!

<opublikowany automatycznie, jestem na obozie>

Agawa♥ xx
 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K