_____________________
Zayn wszedł do kuchni z zamiarem zrobienia coś do jedzenia. Rzecz jasna dla Nialla. Nie był zbyt dobrym kucharzem, ale musiał coś ze sobą zrobić, a na widok Nialla rozdzierało mu się serce.
Gdy wkroczył do salonu z miską owsianki na tacy, omal nie wypuścił jej z rąk. Jego oczom ukazał się najpiękniejszy możliwy widok- blondyn siedział na kanapie, z słuchawką od telefonu i próbował się dodzwonić, rzecz jasna do maszynisty (nie dzwonili już do dyrektora, skoro Liam powiedział im, że nie mają żadnych informacji- ufali mu). Gdy mulat wszedł do pokoju uśmiechnął się lekko. Promienie słońca delikatnie padały na jego blond włosy, rozjaśniając je w paru miejscach i odbijały się w jego cudownych oczach. Smutnych, ale cudownych. Właściwie nie były aż takie smutne, bo na widok Zayna tak jakby się wypogodziły. CO? OCZY NIALLA WYPOGODZIŁY SIĘ NA JEGO WIDOK? Impossible. Na myśl o tym brunetowi zabiło mocniej serce.
Cały ten widok prezentował się po prostu... Nie dało się tego opisać słowami. Wyglądał niebiańsko, tak słodko i niewinnie. Zayn miał wielką ochotę podbiec do niego, pocałować i przytulić, ale wiedział, że nie mógł- tym bardziej że w rękach trzymał tacę z gorącą potrawą.
- Hmm, Zayneh? Wszystko w porządku?- mulat patrzył oniemiały, jak jego usta układają się w lekki dziubek, gdy wypowiadał zdrobniale jego imię. A w jego ustach brzmiało ono... niebiańsko, dawało pełne ukojenie. Nagle chłopak zorientował się, że musi to wyglądać dziwnie- on wchodzi z tacą do pokoju, potem stoi w progu przez 5 minut, gapiąc się na Nialla jak skończony dupek. Przełknął więc ciężko ślinę, kiwając głową i odstawił tacę na stół obok kanapy, po czym usiadł koło niego. Ten zaś odłożył ciężko słuchawkę na miejsce i opuścił głowę. Cały nastrój Zayna od razu prysł.
- Nie odbiera.
***
Gdy Louis otworzył oczy, od razu zalała je krew. A, no tak.
Nadal jest w tej pieczarze.
Po podniesieniu głowy zauważył, że bandziory są na odległym
końcu i rozmawiają o czymś przyciszonymi głosami. Może i szatynowi udałoby się
coś z tego usłyszeć, gdyby nie był tak otumaniony. Ze zmęczenia opuścił głowę z
powrotem na ziemię i zamknął oczy. Ostatnie, czego chce, to żeby oni zauważyli,
że się obudził. Niech sobie tak leży i zbiera siły.
Nagle chłopacy odwrócili się w stronę wyjścia z jaskini. W
wejściu ktoś stanął. Czyżby to… nie, chyba źle widzi, co on mówi, na pewno źle
widzi… Przecież to nie może być…
- O, patrzcie, kto się zjawił- na twarzy Mike’a pojawił się
radosny uśmiech. Nie wierzę! Czyżby dla Louisa była jeszcze szansa?
- Liam! Kopę lat!- powitał go Luke, jakby znali się od
dawna.
- Hej, chłopaki. Luke? Od kiedy jesteś w bandzie?- zapytał
wysoki chłopak.
- Niesłychanie szybko się zaaklimatyzował- Tommo usłyszał
śmiech Ashtona.
- Właśnie widzę- mruknął.
Liam? Czy to naprawdę był Liam? Co on tutaj robił? Jak
znalazł jaskinię?
Ostatecznie szatyn
poczuł się bezpieczny. Liam jest bardzo silny i na pewno dałby im radę!
- Tak w ogóle to nieźle się spóźniłeś! Mieliśmy tu małe
party, i to bez ciebie!
- Sorry, nie tak łatwo przechytrzyć starych, jak się
wydawało.
Starych? Jak on się odnosi? I zresztą… On przecież nie ma
rodziców! Zaginęli… to było dawno temu, a Louis dokładnie pamiętał, jak on to
przeżywał. On mieszka z nimi! Z nim, Niallem i Zaynem! Co on plecie? Jakie
party? O co tu chodzi?
- Dobra, wybaczymy ci. Dorwaliśmy jednego nowego, leży o
tam- wskazał na chłopaka. Wtedy nie wytrzymał. Podniósł się z trudem do pozycji
siedzącej i krzyknął:
- LIAM?
- LIAM?
Ten natychmiast na niego spojrzał i przez chwilę Louisowi
wydawało się, że rozszerzyły mu się oczy. Nie na długo.
- To jest L-Louis- przedstawił mnie Luke.
- Louis…- powiedział cicho.
- Znasz go?- przejrzał go Ash.
- Nie, pierwszy raz go widzę na oczy- skłamał Liam.
Jak on mógł się go wyprzeć? Tomlinson tego nie pojmował. I
nagle zrozumiał. On nie jest z nim… On jest w tej bandzie. On się przyczynił do
jego porwania. I pewnie wiedział o wszystkim, od razu. Jak on mógł mu nie
powiedzieć? Szatyn zawsze myślał, że on był jego przyjacielem. Był jak brat-
zawsze wyrozumiały, uroczy, zabawny. Na samą myśl o tym w gardle Louisa urosła
gula płaczu. On… ich zdradził. Kto wie, jak długo tu jest? Kto wie, czy ich
tylko nie wykorzystywał?
Po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Liam był przyjacielem…
Ciekawe, czy wie, gdzie jest Harry. Pewnie go wyda. No tak.
Chłopak poczuł, że może być mu potrzebny. Harry’emu. Musi
się stąd wydostać. Musi uciec. Musi ich wszystkich zmusić, żeby się odwrócili.
Ale jak?
***
Hejka!
Nawet nie wiem, kiedy to zleciało, a już mamy 5 rozdział! Dziękuję, że wytrwaliście do końca tego,
jeśli w ogóle wytrwaliście xD
Do następnego posta!
<opublikowany automatycznie, jestem na obozie>
Agawa♥ xx
Do następnego posta!
<opublikowany automatycznie, jestem na obozie>
Agawa♥ xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz