-->

piątek, 15 sierpnia 2014

#125 Larry Secret- Rozdział VII

_______________________________
>>>Rozdział I<<<
 >>>Rozdział II<<<
 >>>Rozdział III<<<
>>>Rozdział IV<<
>>>Rozdział V<<<
>>>Rozdział VI<<<
____________________________________
 
- I taaa, na pewno znajdziemy tutaj lokowanego- wściekły Ashton kopnął kamień z całej siły.- Daliśmy się najzwyczajniej w świecie, wrobić. Nie, żeby mnie to zdziwiło- dodał po chwili namysłu.
- Wracajmy, póki ten mały gówniarz nie trzepnie tej łamagi Liama w łeb i zwieje- Michael splunął na ziemię i ruszył w stronę wyjścia.
- Łamagi? To po licha go tu trzymasz?- zapytał niepewnie Luke.
- Cóż, przyda się. Może i boi się zabijać, ale przywyknie. No i ten… ma dużo informacji, jeszcze tego nie wie, ale będzie super wykorzystany- zarechotał.
- Pewnie!- zawtórowała mu pozostała dwójka i ruszyli w stronę wejścia do jaskini. Wiedzieli, że będą musieli porządnie dać nauczę Louisowi, który ich oszukał.
***
     Zayn oderwał wzrok od telewizora, w którym leciało Grease- ulubiony film Nialla i spojrzał na blondyna. Zasnął. Nie wiadomo czemu zadowolony z siebie wstał i rozprostował zdrętwiałe nogi. Gdzie jest Liam? Minęło już parę godzin, a on nie wyjaśnił, gdzie poszedł. Na zewnątrz było już ciemno, zbyt ciemno, aby zobaczyć coś na odległość większą niż 3 metry. Zayn dobrze wiedział, że Liam ma swoje życie i w ogóle, ale nie wiadomo czemu, sprawa wydawała mu się mocno podejrzana. Ledwie powtrzymał się od wybrania jego numeru. Na pewno poszedł do jakiegoś klubu, czy coś. Czemu musisz być taki podejrzliwy? Przecież nie ma w tym nic złego, uspokój się, Malik. Zrezygnowany usiadł na kanapie i zwinął się w kłębek po drugiej stronie, gdzie spał Niall i próbował skupić się na filmie. Bezskutecznie.
***

- Idą- stwierdził Liam, gdy usłyszał kroki na zewnątrz.
- Obyś znów mnie nie oszukał- odwarknął mu Louis w odpowiedzi.
Z daleka doszły go głosy zbliżającej się ekipy.
- Już ja mu dam! Jego piękna twarzyczka ucierpi na tym mocno!- wyżywał się rozzłoszczony Mike.
     Gdy trójka weszła do środka, od razu przenieśli wzrok na Liama. Ten siedział koło Louisa, trzymając linę, którą szatyn był związany. Pisząc tu związany chodzi o to, że jego kończyny były dwukrotnie przewiązane sznurkiem, ale gdyby chłopak chciał, mógłby je z miejsca poluźnić i się uwolnić. To była część planu. Gdy Lukas się zbliżył, od razu podał mu koniec liny.
- Pomyślałem, że zwiążę go, na wypadek, gdyby coś mu strzeliło do głowy- natychmiast wytłumaczył się Liam. Jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
- I co?- spytał niezadowolony Ashton.- Coś ty nam gówniarzu naopowiadał?
- Prawdę- odparł Tomlinson.
- Coś mi się wydaje, że to była bajeczka wyssana z palca- pogroził mu.
- Pewnie zwiał. On nie jest taki głupi, jak myślicie.
- To niemożliwe- pokręcił Luke z dezaprobatą.- Nasze helikoptery namierzają całą okolicę w promieniu 20 km. Od razu byśmy dostali powiadomienie, gdyby go namierzyli.
- To może schował się w jakiejś jaskini?- próbował dalej szatyn, grając na zwłokę. Dobrze wiedział, że oni się na to nie nabiorą. Rzecz jasna, nie robił tego na próżno. W czasie, gdy on zagadywał wściekłych chłopaków, Payne, za ich plecami, rozlewał do ich szklanek Whisky, ukradkiem dosypując biały proszek nasenny. Tylko jedną szklankę wypełnił czystym Whisky, bez proszku; oczywiście ta miała być dla niego.
- Ty nam tu nie pyskuj- wycedził Irwin.- Na pewno wiesz, gdzie jest chłopak. I my prędzej czy później wyciągniemy z ciebie tą informację. Nie takie rzeczy robiliśmy.
     Louisowi przemknęły przez myśl te wszystkie rzeczy i zastanowił się, czy Liam- tak, ten niegdyś cudowny, łagodny i miły jego najlepszy kumpel także brał w nich udział. Jak to się stało, że w ciągu 4 miesięcy stał się taką osobą? Czemu on, jeden z bystrzejszych chłopaków rodzinnego miasta, tego nie zauważył?
     Skończyły mu się już pomysły na zagadywanie typów. Z pomocą przyszedł mu sam Hemmings, który zapytał:
- Czemu ja mam trzymać tą linę?
- Dajże spokój- warknął Clifford, odwracając się za siebie i patrząc na bruneta, trzymającego cztery szklanki z alkoholem.- Daj to- wyszarpnął natychmiast jedną szklankę i wypił 2 małe łyki. To jednak za mało.
- Możecie się napić, może to ukoi wasze nerwy- zaproponował, rozdając odpowiednie szklanki.
- Wiesz, czasami jesteś przydatny, Payne- Ashton próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu grymas na twarzy.
     Pierwszy na ziemię padł Liam. Rzecz jasna, to była część planu. Michael uniósł brwi ze zdziwienia i podszedł do niego, ale gdy się pochylił, proszek nasenny zaczął działać. Ash natychmiast zrozumiał, że to coś z napojem nie tak. Zdążył krzyknąć ostrzegawczo do Luke’a, aby tego nie pił, zanim obydwaj padli na ziemię. W samą porę. Brązowooki podniósł się z ziemi i podszedł do szatyna.
- Droga wolna. Wiej, póki możesz.
- Jakim cudem nie oskarżą o to ciebie?- zapytał podejrzliwie.
- Cóż, ja „zemdlałem” jako pierwszy. Na ich oczach. A o wypuszczenie i nieuwagę oskarżą Lucasa, bo to on trzymał linę.
- W taki sposób jak wytłumaczysz im skutki uboczne tego alkoholu?
- To nie jest oryginalne Whisky ze sklepu. To znaczy, jest, ale przelałem je do kilkudziesięcioletniej butelki. Data spożycia minęła na niej dawno temu. Te „geniusze” ślepo uwierzą mi, że to jest skutek wypicia przeterminowanego alkoholu- tłumaczył Liam.
- Widzę, że byłeś świetnie przygotowany- zakpił Louis.- No bo, każdy normalny człowiek nosie ze sobą proszek nasenny i przeterminowaną butelkę Whisky.
- To nie tak. To jest… ugh. Nie miałem pojęcia, że tutaj będziesz. Miałem zamiar zrobić identyczny numer, tyle, że w planach chciałem przeszukać ich dokumenty.
- Po co?
- Prywatna sprawa- odparł.
- Jeśli chcesz odzyskać chociaż część mojego zaufania, musisz mi powiedzieć. Bo jakoś nie wierzę ci, że członkowie tego samego gangu usypiają się nawzajem, żeby przeszukiwać swoje dokumenty. To podejrzane.
- W rzeczy samej. Chodzi o to, że 6 lat temu porwali mojego brata. Nie był moim prawdziwym bratem, tylko przyrodnim, ale byliśmy bardzo zżyci ze sobą. Oni nie wiedzą, że on jest ze mną spokrewniony. Strach pomyśleć, co by zrobili mu, gdyby wiedzieli. Na pewno nie obyłoby się bez szantażu.
- I masz zamiar go uratować?- zapytał. Nagle zrobiło mu się strasznie żal Liama.
- Nie wiem- przetarł twarz dłonią. Louis zauważył, że zdarza mu się to dość często.- Między innymi po to wstąpiłem do gangu. Miałem nadzieję…
- Między innymi?- uniósł brwi ze zdziwienia.- Są jakieś inne powody tego czynu?
- No… ten… Zdam tą trójkę od dość dawna. Nie są zbyt towarzyscy i nie znają litości. Wiedziałem, że porwali mojego brata, ale także, że mają zamiar was… porwać- z trudem wypowiedział ostatnie słowo.
- Czyli wiedziałeś?- zapytał z wyrzutem zielonooki.
- Tak- pokiwał w odpowiedzi głową.- Ale im mniej wiedzieliście, tym lepiej. Chciałem was chronić, a wiedziałem, że im bliżej będę nich, tym więcej będę wiedział i może uda się temu jakoś zaradzić. Ale nie wiedziałem, że to się stanie teraz, słowo. Byłem przekonany, że po wejściu do jaskini zobaczę kogoś innego. Jakąś obcą osobę.
- I to jest w porządku, tak? Miałeś nadzieję, że ujrzysz tu kogoś innego, kto również stanie się ofiarą? Jak nie my, to ktoś inny. Inne osoby również mają swoje rodziny, swoich przyjaciół, którzy nie chcą ich stracić! To, że ta osoba jest dla ciebie obca, nie oznacza, że jej życie nie jest ważne- szatyn pokręcił głową
- Um… Wiem. Tyle, że…-nie dokończył.
- Nieważne już, szkoda czasu. Tak samo jak ty pragniesz odzyskać swojego przyrodniego brata, tak ja marzę żeby uratować Harry’ego. Pragnę tego ponad życie i nie mam pojęcia co pocznę, jak mu zrobią krzywdę- wyznał.
- Wiem. Dlatego ci pomagam.
     Louis już obrócił się w stronę wyjścia, ale wtedy ponownie usłyszał za swoimi plecami swoje imię.
- Tak?
- Wiesz, być może widzimy się po raz ostatni, więc muszę cię spytać: czy ciebie i Hazzę coś łączy?
- Co masz na myśli?- zaczerwienił się Tommo.
- Widzę, jak się z nim obnosisz, jak o nim mówisz i jak na niego patrzysz- uśmiechnął się Liam.- Więc zastanawiam się, czy może…
- Kocham go jak brata- zapewnił go.
- Jak brata? A może to coś więcej?
- Nie wiem- jęknął Louis.- Musimy o tym teraz rozmawiać?
- To być może nasza ostatnia rozmowa. Więc odwzajemniasz jego miłość?
- Jego miłość?- stanął jak wryty.- To on…?
- Nie widzisz, jak szeroko uśmiecha się na twój widok? Nie widzisz, jak oblewa się rumieńcem, za każdym razem, gdy go dotkniesz? Nie widzisz, jakie robi do ciebie maślane oczka?
- Chyba nigdy nie zwróciłem na to uwagi. Za bardzo byłem zachwycony jego malinowymi usta… To znaczy nie, nie zauważyłem- Lou ugryzł się w język, a Payno wybuchnął śmiechem.
- Idź już, i powodzenia.
- Żegnaj, Liam- pożegnał się szatyn i wszedł w dziurę, przez którą przeszedł wcześniej Loczek, w lepszym humorze. Przeciskając się przez małą szczelinę, zastanawiał się nad słowami Liama. Co, jeśli on ma rację? Czy może być jakaś szansa na ich związek? Na razie jednak musiał się skupić na odnalezieniu bruneta.

______________________________________________________

Witajcie!

Tak, wróciłam już wreszcie z obozu (nie wyobrażacie sobie, jak mnie tam głodzili. Normalnie schudłam 2kg) i oto jest nowy rozdział! Mianowicie jutro jadę do babci, gdzie
jest Internet, ale właśnie dowiedziałam się, że będę miała ograniczenia, więc nie mam pojęcia, jak
będzie z postami (nie martwcie się, na pewno was na razie nie zostawię).

W każdym razie zapora internetowa nie powstrzyma mnie od pisania, na co będę miała trochę
czasu, więc postanowiłam skończyć Larry Secret i zabrać się za zaległe ff.
 
Będąc już przy tym temacie, dziękuję za wszystkie wyświetlenia pod moją nieobecność,
kocham was♥.

Nadal nie wierzę, że to już VII rozdział, nigdy nie doszłam tak daleko w żadnym imaginie, hihi.
Także jeśli to czytasz, wiedz, że cię uwielbiam i robisz mi tym wieelką przyjemność.

Dobra, rozpisałam się. Komentarze mile widziane.

Jeszcze raz dziękuję :)

Agawa♥


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K